Współczesna myśl nie zdaje sobie dość sprawy, jaką rolę w życiu chrześcijan winna odgrywać radość, jak stanowi ona jeden z obowiązków doskonałości chrześcijańskiej. W ostatnich wiekach pod wpływem reformacji, szczególniej pod wpływem jansenizmu, który na świat katolicki duży wywarł wpływ (np. utrudnianie częstej Komunii św.), utarło się przekonanie, że chrystianizm jest religią, w której nauka o skażeniu natury ludzkiej, a stąd o niegodności człowieka wobec łask Bożych, o konieczności cierpienia, pokuty, wyrzeczenia itd. zajmuje pierwsze miejsce. Stąd w mniemaniu wielu chrześcijan nutą dominującą w życiu chrześcijańskim winna być jakaś powaga przechodząca w smutek, a wszystko, co trąci radością, wnosi doń pewien dysonans lekkomyślności.
Pojęcia te zupełnie nie odpowiadają odwiecznemu duchowi chrześcijaństwa. Zapewne, że chrystianizm jest religią krzyża i cierpienie jest jego istotnym składnikiem; każdy z nas musi dopełniać w sobie to, ,,czego nie dostawa utrapieniom Chrystusowym" (Kol 1,2-4), tzn. cierpienie swoje dorzucać do skarbca cierpień Chrystusowych, aby mieć udział w ich nieskończonej wartości. Każdy musi choć dwa ziarenka gorczycy w tym życiu rozgryźć.
A jednak, jeśli porównamy te dwa czynniki życia chrześcijańskiego, jakimi są radość i cierpienie, i zapytamy, które z nich odgrywa dominującą rolę w naszej religii, to będziemy musieli przyznać pierwszeństwo radości. W samej rzeczy, nie każde cierpienie ma wartość nadprzyrodzoną, ale tylko to, które jest dobrze przyjęte, jako dobro duszy; nastrój przeto duszy stanowi o wartości cierpienia, on je przeistacza na prawdziwe dobrodziejstwo i nadaje mu piętno nadprzyrodzone; bez niego cierpienie staje się źródłem smutku, rozpaczy lub przynajmniej zniechęcenia.
o. Jacek Woroniecki OP ,,U podstaw kultury katolickiej" str. 140
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.