Katolicyzm ma własność pionu – odchyleń nie znosi.
Cytaty na nasze czasy:

"Jeśli kiedykolwiek zetkniecie się z chlubiącymi się tym, że są wierzący, że są oddani Papieżowi, i chcą być katolikami, ale nazwanie klerykałami mają za największą obrazę, powiedźcie uroczyście, że oddane dzieci Papieża to ci, którzy są posłuszni jego słowu i we wszystkim go słuchają, a nie ci, którzy czynią zabiegi, by uniknąć wypełnienia jego rozkazów lub aby naleganiem godnym ważniejszych spraw wymusić na nim zwolnienia czy dyspensy tym boleśniejsze, im większe wyrządzają szkody lub zgorszenie. [...]"

(Fragment przemówienia św. Piusa X wygłoszonego do kardynałów na konsystorzu 27 maja 1914 r. - Testament duchowy św. Piusa X)

czwartek, 15 sierpnia 2019

Kazanie x bp. Donalda H. Sanborna: Starania o rękę.

J. Exc. x bp. Donald H. Sanborn
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Chciałbym poruszyć temat starań o rękę, który dotyczy nie tylko młodych, ale też rodziców oraz dziadków, którzy mogą być zobligowani, aby poinstruować potomnych. Celem starań o rękę jest znalezienie męża (dla kobiety) i żony (dla mężczyzny). Co istotne, zalotów nie można rozpatrywać jako celu samego w sobie, bowiem może to być okazją do grzechu. Niekonieczną okazją do grzechu, ale jednak niebezpieczeństwem. Niektóre typy zalotów są bardzo poważnymi źródłami pokus. Tak jak są różne okazje do grzechu, do nich należy zaliczyć też starania o rękę. Przede wszystkim, te sprawy nie powinny absorbować ani być dozwolone młodzieży poniżej 18. roku życia. Przypadki, kiedy nastolatkowie często przebywają w obecności płci przeciwnej, na przykład chodzą razem na pizzę, należy zaliczyć do niewłaściwych zachowań. Starania o rękę powinny być czasem kontrolowanym, pod ścisłym nadzorem rodziców. Jeśli dochodzi do częstego mieszania się płci, jest to wynik zaniedbania wychowania. Pojawia się pytanie jak zaradzić takiej sytuacji? Osoby chcące znaleźć żonę (męża) powinny wiedzieć, co jest w nich wartością decydującą o właściwym wyborze kandydatki (kandydata). Większość osób zapoznaje się i wiąże się ze sobą z uwagi na atrakcyjny wygląd fizyczny. Osoby będące już w związkach małżeńskich z perspektywy czasu mogą przyznać, że akurat ten czynnik w najmniejszym stopniu przyczynia się do poczucia szczęścia w małżeństwie. Jest to bardzo ulotny element, każdy nieuchronnie starzeje się i nie da się tego uniknąć. Będąc w wieku sześćdziesięciu lub siedemdziesięciu lat atrakcyjny wygląd fizyczny nie jest już możliwy. Jeśli zdamy sobie z tego sprawę i zakomunikujemy to dzieciom dojdziemy do wniosku, że wiara i cnota to kluczowe atrybuty dobrego kandydata. Mężczyźni powinni przede wszystkim brać pod uwagę kandydatki będące katoliczkami - ceniącymi czystość obyczajów, wierność, posłuszeństwo, gospodarność. Powinny być dobrymi kucharkami i osobami trzymający porządek w domu oraz posiadającymi podstawowe umiejętności domowe. Nie inaczej jest w przypadku kobiet, które powinny wybierać spośród katolików, godnych tego miana. Ci mężczyźni muszą być wiernymi, czystych obyczajów, dbającymi o bezpieczeństwo małżonki, cnotliwymi, a także odnosić się z życzliwością i szacunkiem doceniając kobiecość i zarazem godność potencjalnej żony. Mężczyźni muszą mieć świadomość swoich obowiązków, wykonywać je, mając zakorzenione poczucie obowiązku wynikające z honoru. Nie mogą zapominać o odpowiedzialności i gospodarności. Dlatego też młodzież płci męskiej powinna unikać kandydatek nie-katoliczek lub słabych w wierze. Należy odrzucić te kandydatki, których nieczystość obyczajowa objawia się w nieskromnych ubiorach, rozmowach czy zwyczajach, jak również te dziewczyny, które są gadatliwe, krzykliwe i aroganckie, mające tendencje do dominowania. Nie należy brać pod uwagę tych, które są rozrzutne podczas długich zakupów. Ogólna próżność, makijaże i fryzury sugerujące brak zamiłowania do czystości to kolejne punkty, dzięki którym można podjąć właściwą decyzję. W standardowych warunkach miejsce kobiety jest w domu. Jeśli potencjalna kandydatka myśli o zostaniu na przykład prawniczką, lekarką czy pilotką, trzeba zwrócić uwagę, że nie byłoby to w zgodzie z celem, do którego została stworzona przez Pana Boga. Ogólnie rzecz biorąc, kobieta powinna być pomocna mężowi, więc gdy myśli o zajmowaniu pozycji, które wiążą się z władzą, jest to sprzeczne z tą powinnością. To prawda, że są wyjątki, natomiast zasadniczo powinno się trzymać wyznaczonej reguły. Jeśli zatem jakaś kobieta myśli o karierze zawodowej, to niech nie próbuje łączyć tych zamiarów ze stanem małżeńskim, z którego wypływające obowiązki nie będą właściwie wypełniane. Jeżeli mężczyźni widzą kobiety o takim zapatrywaniach, to nie mogą liczyć na owocny, katolicki związek małżeński. Rola żony to rola matki. Niezrozumienie tego i roli kobiety w domu przy wychowywaniu dzieci skutkuje bardzo źle, lepiej aby takie dzieci nie przychodziły na świat, skoro mają mieć taką mamę z dala od jej obowiązków. Wybór jest prosty: te macierzyńsko-domowe obowiązki w katolickim związku męża i żony lub pogoń za karierą, ale w pojedynkę. Dzisiejsze społeczeństwo stara się malować zupełnie inny obraz małżeństwa i wychowywania dzieci, ale jest on fałszywy. Musimy pamiętać, że rola matki to najwznioślejsze zadanie do wykonania tutaj w doczesności, wyżej plasuje się tylko konsekrowane dziewictwo. Tylko zupełne poświęcenie się Panu Bogu przewyższa godność macierzyńską. Święty Pius X powiedział, że największym zawodem ze wszystkich jest zawód nauczyciela. Wynika to z tego, że nauczając formujemy ludzi. Można powiedzieć, że wpływ matki jest tutaj najistotniejszy, nawet większy od oddziaływania ojca, księdza czy nauczycieli w szkole. To matka kształtuje serca dzieci, niezależnie czy jest to córka czy syn. Zauważmy, że wzmiankowanej godności macierzyńskiej nie sposób w ogóle porównać z wyżej wspomnianymi zawodami, w których jak się powszechnie uważa, kobieta się realizuje. 

środa, 14 sierpnia 2019

Michał Mikłaszewski: Krótkie wspomnienia z minionej dekady i podsumowanie lefebryzmu.

"Piesza Międzynarodowa Pielgrzymka Tradycji Katolickiej na Jasną Górę"
Zdjęcie za: artykuł (o tytule j.w.) na ekai.pl, który był bezpośrednim
powodem napisania niniejszego tekstu.

Dziś w Kościele katolickim Wigilia Święta Wniebowzięcie N.M.P, jest to dzień, w którym tradycyjnie pielgrzymi idący z całej Polski wkraczają do Częstochowy i na Jasną Górę. W tym roku już po raz dwudziesty piąty wkraczają tam również pielgrzymi związani z FSSPX - Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X, które w przyszłym roku będzie obchodzić 50-lecie swojego istnienia (założone zostało w 1970 r. przez abp. Marcelego Lefebvra) a w tym roku obchodzi 25-lecie stałej obecności i działalności na ziemiach polskich. Pozwolę sobie z tej okazji na chwilę nostalgii i wspomnień, gdyż jest to po części także i moja osobista historia. W tym roku moja bowiem dokładnie 10 lat, od kiedy poznałem ogólnie pojętą Tradycję Katolicką. W 2009 roku zainteresowałem się tradycyjną liturgią rzymską (będąc wcześniej przez prawie sześć lat ministrantem w lokalnej parafii Novus Ordo). Wcześniej cała moja wiedza na ten temat ograniczała się do tego, co usłyszałem od rodziców i dziadków, a więc że kiedyś, za ich młodości, Msza była odprawiana po łacinie, i tyłem do ludzi. Nie miałem wówczas pojęcia, że w rzeczywistości było to coś zupełnie innego, tak odmiennego od znanego mi dobrze Novus Ordo Missae.

Kościół p.w. Ducha Świętego w Bytomiu.
W 2009 roku, jesienią (był to bodajże październik) z wielkim przejęciem, po raz pierwszy udałem się na post-indultową "Mszę trydencką", do kościoła p.w. św. Ducha w Bytomiu (było to wówczas jedyne miejsce w "diecezji gliwickiej", w którym odprawiana była "msza trydencka"). Było to dla mnie niesamowite przeżycie. Po raz pierwszy w swoim życiu zobaczyłem, jak wygląda prawdziwy kult katolicki. Zobaczyłem to, co moderniści mi ukradli, i czego pozbawiony byłem przez pierwsze kilkanaście lat swego życia. Zobaczyłem w końcu "Oto co utraciliśmy" jako katolicy, po zbójeckim, tzw. Soborze Watykańskim II. Szczerze zakochałem się w tej Mszy od pierwszego wejrzenia, i już wtedy to wiedziałem z całą pewnością, że to jest piękne, dobre i właściwe, że to rzeczywiście jest chwała Boża, która wyraża Wiarę katolicką, w przeciwieństwie do ohydy spustoszenia Novus Ordo. Nie chciałem od tamtej pory chodzić już dłużej na NOM, który był tak niedoskonały. Zadziałała tu u mnie od razu zasada : "Lex orandi — Lex credendi" (łac. norma modlitwy, normą wiary) – starożytna chrześcijańska maksyma, wyrażająca przekonanie, że refleksja teologiczna wyraża się i jest normowana przez treści modlitwy liturgicznej Kościoła. Nie był to więc dla mnie nigdy jedynie pusty i sentymentalny zachwyt nad zewnętrzną formą, oraz przywiązanie do niej jako do "pewnego wyrazu" chrześcijańskiej pobożności, który jednocześnie uznawał by i tolerował inne, całkowicie sprzeczne z nią typy, jak np. "neokatechumenat" czy tzw. "msze oazowe". W tym to też czasie słyszałem już również o FSSPX, i poznawałem ich stanowisko, które od początku wydawało mi się czymś bardziej konkretnym i rzeczowym, niż miałkie i rozmyte teksty post-indultowców i "konserwatystów". Szybko dowiedziałem się, że zmiany liturgiczne to w rzeczywistości tylko wierzchołek góry lodowej, że tak naprawdę moderniści podmienili nam całą Wiarę, dokonali rewolucji która całkowicie zmieniła Kościół katolicki, niszcząc doktrynę i powodując, że obecny "Kościół soborowy" stał się heretycki i schizmatycki. Byłem wówczas pod wpływem literatury publikowanej na oficjalnej stronie FSSPX, głównie był to "Katechizm o kryzysie w Kościele" oraz Katechizm katolicki kard. Gasperriego. Z tego ostatniego dowiedziałem się czym tak naprawdę jest katolicka Wiara, wcześniej znałem ją wyłącznie z heretyckich, modernistycznych "katechez" szkolnych. Dotarło wtedy do mnie, że jest to całkowita sprzeczność, która jest absolutnie nie do pogodzenia. To niemożliwe!

Kaplica FSSPX w Chorzowie.
W kaplicy FSSPX w Chorzowie po raz pierwszy znalazłem się w czerwcu 2010 r. Byłem już wówczas ostatecznie przekonany do słuszności i prawdziwości "stanowiska bractwa". Był to też czas mojego osobistego wypowiedzenia wojny modernistom i ostatecznego pożegnania z moją "parafią" Novus Ordo. Moją nową "parafią" stała się chorzowska kaplica FSSPX. Jednak później pojawiałem się jeszcze przez dość długi czas na indulcie w Bytomiu. Nie było to wówczas jeszcze dla mnie problemem, nie wgłębiałem się za bardzo w kwestie ważności nowych święceń kapłańskich i innych sakramentów, wiedziałem natomiast że Novus Ordo Missae jest przynajmniej niegodziwy i nielegalny, i katolikowi nie wolno w nim uczestniczyć pod żadnym pozorem, gdyż jest to grzech ciężki. Wówczas takie było też stanowisko większości znanych mi xięży FSSPX, co wkrótce miało się zmienić. W Święto Bożego Narodzenia - dnia 25 grudnia 2010 r. po raz ostatni w życiu wziąłem czynny udział w  tzw. nowej "mszy" - Novus Ordo Missae, zrobiłem to bardziej aby zrobić przyjemność moim rodzicom, niż z jakiejkolwiek autentycznej potrzeby duchowej. Było to dla mnie straszne, traumatyczne przeżycie i wręcz musiałem się do tego zmusić. Od tego czasu nie skalałem się już więcej tą obrzydliwością.

wtorek, 13 sierpnia 2019

Papież Leon XIII o wolności prawdziwej i fałszywej.


Zarówno nie może Kościół pochwalić tej wolności, która świętością praw boskich pomiata i należne prawowitej władzy posłuszeństwo wypowiada. Jest to bowiem swawola raczej niż wolność, i słusznie św. Augustyn nazywa ją ,,wolnością zatracenia"; a Książę Apostołów ,,zasłoną złości (1 P 2, 16). Co więcej, będąc sprzeczną z rozumem, jest ona prawdziwą niewolą, ,,gdyż wszelki co czyni grzech, jest sługą grzechu" (J 8, 34). Prawdziwa i pożądania godna wolność: w życiu prywantym wypiera niewolę błędu i tyranię namiętności, w życiu publicznym mądrze obywatelom przewodniczy i szeroką daje im w sferze dobra swobodę działania, a zarazem broni państwa od obcej przemocy.

Tej zacnej i godnej człowieka wolności nikt tyle co Kościół nie pochwala, i żadnych Kościół po wsze czasy nie zaniechał starań, by ją ludziom zabezpieczyć.

W rzeczy samej, cokolwiek w państwie dobru powszechnemu osobliwie służy, cokolwiek dla ukrócenia samowoli książąt ze szkodą ludu rządzących mądrze postanowiono co zabrania największej władzy natrętnego wtrącania się w sprawy miejskie i rodzinne, co strzeże godności i osobistych praw człowieka, oraz słusznego podziwu praw i obowiązków pomiędzy obywatelami: to wszystko, jak świadczą pomniki przeszłości, Kościół katolicki albo wynalazł, albo w życie wprowadził, albo bronił wytrwale. Kościół więc zawsze ze sobą zgodny, z jednej strony odrzuca nadmierną wolność, która tak u jednostek ja u narodów, albo w swawolę się przeradza albo w niewolę, z drugiej strony skłania się chętnie ku ulepszeniom, jakie dzień każdy przynosi, byle prawdziwie służyły pomyślności niniejszego życia, pola zasług i wędrówki do wieczności.

Papież Leon XIII
Fragment encykliki: Immortale Dei

niedziela, 11 sierpnia 2019

Papież Benedykt XV o wielkości Narodu Polskiego.


5 VIII 1920 r. Papież Benedykt XV wystosował do biskupów świata przesłanie "O zmiłowanie Boże nad Polską" w którym prosił o modlitwę za Polskę. Nie miał wątpliwości, że Polacy, stając wobec czerwonej zarazy, są jak rycerze broniący Europy przed wrogami Chrystusa.

Wcześniej, mianując nuncjuszem apostolskim w odrodzonej Polsce x. Ambrożego Rattiego (późniejszego Papieża Piusa XI) skierował do niego te słowa:
"Nie bój się trudności – pójdziesz przecie do narodu, w którym Wiara św. pierwsze miejsce zajmuje, a on sam swą religijnością pierwsze zajmuje miejsce wśród narodów. Polonia semper fidelis – Polska zawsze wierna. Pójdziesz do Narodu-Męczennika, który za wiarę i wolność tyle krwi przelał, a oto dziś wstaje z grobu do nowego życia i choć jeszcze ma na sobie śmiertelne powijaki, już nie jest w grobie"

sobota, 10 sierpnia 2019

Papież Pius XI o dostojności kapłana katolickiego.


"Jasno wynika stąd niewypowiedziana dostojność kapłana katolickiego, który posiada władzę nad Ciałem Jezusa Chrystusa i cudownym sposobem sprowadza go na ołtarze oraz rękami niejako Zbawiciela Bożego składa wiecznemu majestatowi Boga nieskończenie miłą mu ofiarę. "Są to rzeczy zadziwiające", woła słusznie św. Jan Chryzostom, "zadziwiające i niepojęte" (...) Spośród wielu władz, które kapłan ku dobru mistycznego ciała Jezusa Chrystusa posiada, zamierzamy się rozwieść dłużej nad jedną, wymienioną już wyżej; mamy na myśli ową władzę, "której - aby przytoczyć zdanie św. Jana Chryzostoma - Bóg nie udzielił ani aniołom, ani archaniołom" (O kapłaństwie, ks. III, 5), mianowicie władzę odpuszczania grzechów: "których odpuścicie grzechy, są im odpuszczone; a których zatrzymacie, są zatrzymane" (Jan XX, 23). Pełna tajemniczej grozy jest ta władza i tak Bogu tylko właściwa, że nawet pycha ludzka musiałaby odrzucić możliwość powierzenia jej ludziom: "Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie sam Bóg?" (...) Olbrzymia jest zatem, Czcigodni Bracia, godność kapłańska. Szczytnego jej blasku nie zaciemnią opłakane i pożałowania godne przewiny nielicznych kapłanów z ułomności natury ludzkiej spełnione. (...) Należy jeszcze nadmienić, że kapłan niebezpieczną bardzo popełnia pomyłkę, jeśli pod wpływem źle pojętej gorliwości zaniedbuje własne uświęcenie, a wszystkie swe siły poświęca prawom zewnętrznym, choćby najlepszym swego posłannictwa. (...) "

Papież Pius XI, Encyklika "Ad Catholici Sacerdotii Fastigium"

czwartek, 1 sierpnia 2019

Michał Mikłaszewski: O "cudach", "objawieniach", "orędziach" i innych mamieniach szatańskich.


Bardzo częstym "argumentem" używanym przeciwko tzw. "sedewakantystom" (czyli po prostu Katolikom Rzymskim integralnym) są rzekome "cuda" czy "objawienia", jakie mają mieć miejsce w soborowym "kościele". Chodzi tu zwłaszcza o rzekome cuda eucharystyczne, które mają być koronnym dowodem na ważność tzw. nowej "mszy" i co za tym idzie nowych "święceń kapłańskich", a to miało by stanowić poważną lukę w naszej argumentacji i niezbity dowód na to, że jest ona w całości fałszywa (co samo w sobie jest już nonsensem, bo nawet gdyby hierarchia Novus Ordo zachowała ważne święcenia i sakramenty, to i tak byłaby wciąż heretycka i schizmatycka, a więc nie różniła by się niczym od np. większości schizmatyków wschodnich czy starokatolików, którzy mają ważne święcenia i sakramenty). Najczęściej są to osoby niedouczone, którym brakuje jakichkolwiek argumentów merytorycznych czy teologicznych, nie rozumieją oni podstawowych zasad panujących w Kościele, często nie znają nawet podstaw Katechizmu. Gdyby je znali, to wiedzieli by, że Kościół  katolicki jest instytucją hierarchiczną, i to hierarchia kościelna (a nie np. zwykli wierni czy księża) posiada asystencję Ducha Świętego oraz władzę jurysdykcji czyli rządzenia, aby stwierdzić np. co jest cudem a co nie, czy objawienie prywatne jest prawdziwe czy fałszywe etc. Tak więc zwykły świecki czy nawet kapłan nie ma prawa orzekać o "cudach" czy "objawieniach", a tym bardziej o tym co jest doktryną katolicką a co nie jest, jak to ma miejsce w sektach protestanckich lub u lefebrystów, ale nie w Kościele katolickim. A więc jest oczywiste dla każdego katolika, że aby mógłby być cud, to musi być prawowita władza duchowna, która by go potwierdziła. A takiej władzy na chwilę obecną nie ma. Nie ma więc mowy o żadnych cudach w modernistycznym Neokościele, są to co najwyżej domniemane "cuda", które niczego nie wykazują ani nie udowadniają.

Tzw. "prawosławni" (schizmatycy wschodni) także twierdzą że u nich dzieją się "cuda" których nauka nie potrafi wyjaśnić. Czy one także pochodzą od Boga? Czy Bóg je dopuszcza? Wątpię. Oznaczało by to, że Pan Bóg dopuszcza cuda które są uwiarygodnieniem fałszywej religii, a więc że Bóg uwiarygadnia fałsz, kłamstwo, czyli zło. Oznaczało by to więc że prawdą jest bluźnierstwo wypowiedziane w tym roku przez Bergoglio, iż "Bóg pragnie różnorodności religii". Jest to jednak oczywisty nonsens, i katolikowi nawet przez myśl coś takiego nie powinno przejść!

Wiara katolicka nie opiera się na cudach, ani nie wynika z cudów. Cuda nie są źródłem Wiary! Tak twierdzą owszem liczni fideiści i fanatyczni "mistycyści", jednak jest to herezją. Wiara katolicka opiera się na rozumowym poznaniu Prawd Wiary, nauczanych przez Kościół, Wiara rodzi się więc ze słuchania (lub, zwłaszcza obecnie, także czytania) tego co Kościół naucza, i uznania tego za Prawdę, aktem woli tj. rozumu. Cuda są danymi od Boga zewnętrznymi znakami, dowodami mającymi potwierdzać Prawdę Objawioną, nie są one jednak w żaden sposób konieczne do przyjęcia tejże Prawdy. Przede wszystkim, najważniejsze są cuda wykonane przez Chrystusa i opisane na kartach Ewangelii. Wszystkie zaś późniejsze cuda, które miały miejsce w ciągu wieków, do ważności potrzebują potwierdzenia od Kościoła. Tak jak Kościół jest kustoszem i jedynym nauczycielem Pisma Św. i całego depozytu Wiary, tak samo jest też strażnikiem i wyznacznikiem wszelkich zjawisk nadprzyrodzonych. Tak samo jak Pismo Św. bez Kościoła, bez jego nieomylnego zatwierdzenia i wykładni jest całkowicie bezużyteczne, i nadaje się jedynie na spalenie, tak samo i wszelkie cuda, bez zatwierdzenia przez władzę Kościoła, są całkowicie nic nie warte. Tak samo jak Pismo Św. interpretowane przez heretyków może prowadzić na zatracenie, tak samo i fałszywe cuda, które dzieją się poza Kościołem i wbrew Kościołowi, prowadzą na zatracenie. To Kościół katolicki decyduje i potwierdza co jest cudem a co nie, nigdy nie odwrotnie. To nie "cuda" określają jakiś byt mianem Kościoła. Tam gdzie nie ma prawdziwej Wiary katolickiej, tam nie ma też Kościoła katolickiego, jest tylko sekta heretycka. Gdyby było inaczej, to każda sekta mogła by sobie uroić że u niej dzieją cuda, i mówić że to ona jest prawdziwym Kościołem. Wiara pochodzi z Objawienia Bożego, a nie z cudów. Jeżeli coś jest sprzeczne z Objawieniem to znaczy, że jest fałszywe.

Ponad to, domaganie się od Pana Boga, aby wszystko, zawsze, wszędzie i każdemu z osobna potwierdzał licznymi cudami, jest zwyczajną pychą i grzechem niedowiarstwa, podobnie jak było u św. Tomasza Apostoła, który żądał od Chrystusa cudu, bo nie chciał uwierzyć w Jego Zmartwychwstanie. Te ciężkie czasy w których obecnie żyjemy, czasy zamętu i zamieszania, w których wielu zagubiło się i pobłądziło, wielu straciło Wiarę i przeszło czy do różnych sekt i herezji, czy to do niewiary, są niewątpliwie czasami próby (być może próby ostatecznej, tego nie wiemy, tylko Bóg to wie), czasami w których Pan Bóg testuje naszą wierność. Nie ma więc co spodziewać się w tych czasach jakiś spektakularnych cudów czy znaków, które potwierdzały by Wiarę katolicką. Trzeba po prostu trwać i wierzyć w to co wszyscy, zawsze i wszędzie wierzyli, trwać w Kościele katolickim, przy Kapłanach katolickich, przyjmując katolickie, ważne i godziwe Sakramenty Święte, a uważać i zamykać uszy na zwodzicieli, oraz ostrzegać przed nimi. "W cierpliwości waszej otrzymacie dusze wasze." - mówi Chrystus Pan. On także ostrzegał: " Patrzcie, żeby was nie zwiedziono; bo ich wiele przyjdzie w imię moje, mówiąc: Że ja jestem, a czas się przybliżył, nie chodźcież tedy za nimi." Chrystus zapowiedział także, że będą liczni fałszywi prorocy i fałszywe cuda i znaki, oraz ze zwiedzeni zostaną, jeśli to możliwe, także i wybrani. Dziś oto moderniści i inni heretycy mówią nam właśnie : "tu jest Chrystus [w Sokółce]!" albo "tam jest Chrystus [w Legnicy]!". Czy mamy iść za nimi?

Jednak to nie koniec absurdów, dziś właśnie usłyszałem w pewnej dyskusji "argument", który najpierw mnie rozbawił, a potem przeraził (jak bardzo ktoś może być zagubiony i zaślepiony). Jest to dowód na fanatyczną i sekciarską wręcz wiarę w różne, także niepotwierdzone przez Kościół, prywatne "objawienia". My katolicy wiemy doskonale, że źródłem Bożego Objawienia jest Pismo Św. i Tradycja Apostolska, których naucza nas Święty Kościół katolicki w swym nieomylnym Magisterium. Na tym się opieramy, na tym, i tylko na tym, opiera się cała nasza argumentacja. Jednak niektórzy wyżej niż nieomylne Magisterium Kościoła, stawiają jak się okazuje wizje i objawienia prywatne, które przecież w ogóle nie są źródłem Wiary... Jest to tym bardziej zatrważające, gdy czynią to ludzie uważający się za "tradycjonalistów". Otóż przeczytałem że (pisownia oryginalna):
gdyby oni [w domyśle: sedewakantyści, przyp. red. T.T.] dostali nawet objawienie NJMP a ona by powiedziała że nom jest ważny a papiex to papież to oni by i tak to odrzucili i by stwierdzili że,, nie ma,, władzy Kościelnej która by mogła te objawienie potwierdzic
No cóż, jak dobrze wiemy niektórym pseudo-tradycjonalistom "Matka Boża" objawiała się, i wmówiła że to oni są "papieżami", a ci słuchając się zjawy zamiast Magisterium Kościoła, zakładali sekty (przykład - Palmar de Troya)... Innym pseudo-tradycjonalistom być może ta sama zjawa wmawiała że posoborowa hierarchia jest prawdziwa i katolicka, i dlatego wciąż zamiast słuchać Magisterium Kościoła, słuchali zjawy i tkwią w sekcie Novus Ordo. Dla nas, Katolików Rzymskich integralnych jest oczywiste, że gdyby "Matka Boża" objawiła się i twierdziła że heretycki i bluźnierczy NOM jest ważny i katolicki albo że jawny heretyk jest prawdziwym katolickim papieżem, to by znaczyło że demon się nam objawił (jak np. w Medjugorie) a nie prawdziwa Matka Boża. Bowiem, jak naucza nas Święty Paweł Apostoł: „Ale choćbyśmy my, albo anioł z nieba głosił wam wbrew temu, cośmy wam głosili, niech będzie przeklęty. Jak przedtem mówiliśmy tak i teraz znowu mówię: Jeśliby wam kto opowiadał Ewangelię wbrew tej, którąście otrzymali, niech będzie przeklęty” (List do Galatów I, 8-9).

Naprawdę są to straszne brednie i majaczenia w wykonaniu tych biednych ludzi, śmieszne ale zarazem tragiczne, jakoby Święta Wiara katolicka miała opierać się nie na niezmiennym i nieodwołalnym Magisterium, na naukach i nieomylnych dokumentach Świętych Soborów Powszechnych i Papieży, Ojców i Doktorów Kościoła, traktatach wielkich teologów, Kapłanów i Biskupów katolickich, tylko na nieuznanych przez Kościół katolicki, przez Jego prawowitą hierarchię "cudach" i fałszywych "objawieniach", sprzecznych z odwiecznym Magisterium Kościoła. Ale to pokazuje najlepiej całkowity brak znajomości zasad Wiary, i to absolutnych jej podstaw które wynikają z Katechizmu i katolickiego Credo, które powinny znać małe dzieci przystępujące po raz pierwszy do Sakramentów Świętych...