Rozdział drugi.
Jak chlubne zdał świadectwo kardynał Bellarmin
o św. Alojzym.
Przez długi czas byłem spowiednikiem drogiego i świątobliwego brata, Alojzego Gonzagi, i raz wysłuchałem go nawet spowiedzi z całego życia. Sługiwał mi do mszy i z chęcią ze mną rozmawiał o sprawach Bożkich. Na mocy tych spowiedzi i częstszego z nim przestawania mogę śmiało o zmarłym Alojzym powiedzieć:
p o p i e r w s z e, że nigdy nie popełnił grzechu śmiertelnego i jestem tego pewny, że nigdy się nim
p o d r u g i e, że od siódmego roku, w którym (jak mi mówił) nawrócił się od świata do Pana Boga, wiódł życie doskonałości pełne;
p o t r z e c i e, że nigdy nie czuł w sobie podniety żądz cielesnych;
p o p i a t e, że był wzorem posłuszeństwa, pokory, umartwień, poddania się woli Bożej, roztropności, nabożeństwa i czystości. W ostatnich dniach życia swego, wzniósłszy się duchem do oglądania chwały niebieskiej, tak wielkiej doznał pociechy, iż w przekonaniu jego zdawało mu się ćwiercią godziny to, co trwało noc całą. Gdy w tym samym czasie umarł O. Ludwik Korbinelli a ja Alojzego zapytałem, dokąd się dostała jego dusza, odpowiedział stanowczo: „Przeszła tylko przez czyściec. “ Znając jego usposobienie i przezorność w mowie, wiedząc, że nigdy nie powiedział niczego, coby mogło ulegać powątpiewaniu, byłem aż nadto pewny, że wiedział to z objawienia Bozkiego'. Nie chciałem go jednak dalej pytać, aby mu nie dawać sposobności do próżnej chwały. — Mógłbym o nim powiedzieć wiele innych rzeczy, ale wole się wstrzymać, lękając się, aby mnie pamięć nie zawiodła.
Krótko powiedziawszy, sądzę, że Alojzy poszedł prosto do nieba i miałem zawsze skrupuł modlić się za jego duszę, obawiałem się bowiem, abym nie ubliżył łasce Boga, który go zawsze tak bardzo wyszczególniał. Natomiast nigdy się nie wahałem polecać się modłom zmarłego, do których zawsze miewałem wielkie zaufanie.
Niechaj Wasza Przewielebność w Swych modlitwach o mnie pamiętać raczy.