Katolicyzm ma własność pionu – odchyleń nie znosi.
Cytaty na nasze czasy:

"Jeśli kiedykolwiek zetkniecie się z chlubiącymi się tym, że są wierzący, że są oddani Papieżowi, i chcą być katolikami, ale nazwanie klerykałami mają za największą obrazę, powiedźcie uroczyście, że oddane dzieci Papieża to ci, którzy są posłuszni jego słowu i we wszystkim go słuchają, a nie ci, którzy czynią zabiegi, by uniknąć wypełnienia jego rozkazów lub aby naleganiem godnym ważniejszych spraw wymusić na nim zwolnienia czy dyspensy tym boleśniejsze, im większe wyrządzają szkody lub zgorszenie. [...]"

(Fragment przemówienia św. Piusa X wygłoszonego do kardynałów na konsystorzu 27 maja 1914 r. - Testament duchowy św. Piusa X)

sobota, 24 lipca 2021

Komunikat nr. 5 Stowarzyszenia na Rzecz Kultury i Tradycji im. ks. dr Piotra Semenenko, z dnia 24 lipca AD 2021.

Tekst na portalu "Stowarzyszenia im. Ks. Goliana", którego nazwa bezprawnie
podszywa się pod "Myśl Katolicką". Artykuł ten pochodzi z maja 2018 roku,
a więc z okresu najbardziej zmasowanych ataków na wiernych w Polsce,
x. Rafała Trytka ICR i jego katolicki Apostolat.


 W dniu wczorajszym, tj. 23 lipca AD 2021 na stronie internetowej Sedevacante.pl (strona x. Rafała Trytka ICR) ukazał się artykuł pt. Sprostowanie kilku błędnych pojęć o tezie z Cassiciacum. Nie podano źródła tego tekstu, ale wiadomo że pochodzi on ze strony internetowej niesławnego Stowarzyszenia im. ks. Zygmunta Goliana, używającej nazwy "Myśl Katolicka". Pod tym tekstem, nie znalazł się żaden przypis ani informacja, że nazwa ta jest myląca, gdyż strona ta nie miała i nie ma nic wspólnego z jedynym istniejącym w Polsce pismem "Myśl Katolicka – Organ Katolików świeckich", które jest jedyną kontynuacją przedwojennej Myśli Katolickiej, jest zarejestrowane sądownie, oraz zostało utworzone z aprobatą x. Rafała Trytka w 2018 r., który otrzymuje do rąk własnych każdy numer tego czasopisma. Jako Redakcja oświadczamy, że nie mamy i nigdy nie mieliśmy nic wspólnego z osobami związanymi ze "Stowarzyszeniem x. Goliana", bezprawnie używającym nazwy "Myśl Katolicka", a dalsze powielanie tego typu tekstów, bez należytego sprostowania, uznajemy za wprowadzające w błąd, oraz krzywdzące wobec naszej Redakcji, która nigdy nie zniżyła się do poziomu dawnej grupy pana Łukasza Paczuskiego, odpowiedzialnego za brutalne paszkwile i ataki na wiernych katolików integralnych w Polsce oraz na samego Kapłana, x. Rafała Trytka ICR, których apogeum miało miejsce w roku 2018, a które skończyły się publicznym oświadczeniem wydanym przez x. Rafała Trytka, w którym zabronił on jakiejkolwiek współpracy z grupą pana Paczuskiego, pod groźbą nie dopuszczenia do Komunii Św. (http://sedevacante.pl/teksty.php?li=67). X. Rafał Trytek pisał m.in. : „Dlatego wzywam wiernych, którzy do tej pory – być może w dobrej wierze – wspierali ten portal, aby natychmiast zaprzestali wszelkiej współpracy z jego redakcją pod groźbą niedopuszczenia do Komunii Świętej.” Czy zamieszczanie tekstu, stanowiącego de facto atak na jednego z najbardziej zaangażowanych wiernych, związanych praktycznie prawie od samego początku z Apostolatem Katolickim w Polsce x. Rafała Trytka (chodzi o pana redaktora Tomasza Jazłowskiego, teologa), można określić mianem współpracy z redakcją tej strony? Czy ten tekst został umieszczony na stronie Sedevacante.pl za zgodą i wiedzą x. Rafała Trytka? Czy może strona padła ofiarą ataku hackerskiego, bo w żaden inny, racjonalny i logiczny sposób nie jesteśmy w stanie wyjaśnić tej kuriozalnej sytuacji, która może spowodować wyłącznie dalsze, niepotrzebne podziały i konflikty w środowisku Katolików Rzymskich integralnych (sedewakantystów) w Polsce.

środa, 21 lipca 2021

Hilaire Belloc: Przyczyny Rewolucji Francuskiej




Wstęp


 Celem tych kilku stron nie jest raz jeszcze streścić historię Rewolucji Francuskiej: kto chce, może znaleźć takie streszczenie w jednym z setki przynajmniej podręczników. Chodzi raczej o to, by – jeśli to możliwe – wyjaśnić angielskiemu czytelnikowi jej przyczyny; tak, aby mógł pojąć zarówno czym Rewolucja naprawdę była, jak i w jaki sposób przebiegała, i dlaczego sprokurowała takie właśnie a nie inne problemy, do tej pory przeciętnemu Anglikowi kompletnie nieznane.

 Po pierwsze, zatem, konieczne należy wyłożyć, tak prosto, jak tylko się da, z pominięciem jej współczesnych mutacji, teorię polityczną, stanowiącą dla Rewolucji swego rodzaju religię i źródło siły motywnej; energii, z której wziął się tak nowy kodeks cywilny, jak i masakry; tak dynamiczna zmiana społeczna, którą udało się przeprowadzić, jak i rażące niepowodzenia w szczegółach aplikacji, które do dziś kładą się cieniem na tym wielkim dziedzictwie.

 Następnie, należy przedstawić zwięźle zarówno łańcuch najważniejszych momentów tamtej historii, jak i sposoby, w jakie momenty te zazębiały się i wynikały z siebie – przedstawić je nie, powtarzam, w formie kroniki, ale rozprawy. Czytelnik musi wiedzieć nie tylko, że po nieudanej próbie ucieczki zaczęła się wojna, ale także jak i dlaczego się ona zaczęła. Trzeba mu zrozumieć nie tylko twardość rządów wielkiego Komitetu, ale również to, dlaczego Komitet rządził tak twardo, i z jakimi okolicznościami wojennymi miało to związek. Lecz aby ta metoda wyjaśnienia mogła zadziałać, trzeba również omówić losy i charaktery kilku przynajmniej najważniejszych postaci tamtego czasu, bez których Rewolucja nie potoczyłaby się tak, jak się potoczyła. Tak na przykład, gdyby królowa była z krwi czy serca choć trochę Francuzką, gdyby król zachował odpowiednią czujność, gdyby ktokolwiek poza nim zachował wierność starym ideałom religijnym, cała historia wyglądałaby zupełnie inaczej – i, krótko mówiąc, jeśli chcemy zrozumieć przebieg i dramat tamtych wydarzeń, musimy zrozumieć także ludzi, którzy je tworzyli.

 Później, czytelnik naprawdę zainteresowany tym kluczowym momentem historii Europy powinien pojąć (do czego zdecydowanie zbyt rzadko ma okazję) naturę jego aspektu militarnego; trudność z tym związana bierze się z dwóch przyczyn: po pierwsze, z tego, że historycy, nawet jeśli uznają wagę militarnej strony tego lub innego zjawiska dziejowego, traktują ją po macoszemu, i wydaje im się, że jedyne, co muszą zrobić, to sporządzić listę kilku ważniejszych zwycięstw i większych operacji. Tymczasem, militarny aspekt dziejów to nie zwycięstwa i operacje, lecz kampanie, których poszczególne działania wojskowe – jakkolwiek byłyby istotne – stanowią ledwie przypadkowe części. Innymi słowy, aby zrozumieć jakieś dzieje z militarnego punktu widzenia, czytelnik poznać musi przede wszystkim ruchy i charakter zmagających się armii, to zaś ma szansę uczynić ledwie bardzo rzadko. Po drugie, historycy nasi, nawet gdy faktycznie rozumieją sprawy militarne, nieczęsto pokazują je w szerszym kontekście. Pisze albo historię wojenną, albo polityczną czy społeczną – i czytelnik nie jest w stanie dostrzec, w jaki sposób te dwa aspekty się zazębiają.

 Rewolucja natomiast, bardziej niż jakiekolwiek inne wydarzenie historii współczesnej, zależała od spraw militarnych, i przez ich pryzmat właśnie się tłumaczy. To dokładnie z tego względu tak dużo miejsca poświęcono tutaj omówieniu tego konkretnego przedmiotu.

 Bez wątpienia zwróci uwagę czytelnika fakt, że spór Rewolucji z Kościołem Katolickim również potraktowany został bardzo poważnie. Tak mocne wyakcentowanie tego akurat aspektu zmagań rewolucyjnych istotnie może wydać się cokolwiek osobliwe, i wymaga – jak mniemam – słowa wyjaśnienia.

 Zachęcam Czytelnika, by, jeśli zechce, przemyślał dwie sprawy: że, po pierwsze, Rewolucja dokonała się w kraju, który w czasie wielkich wojen religijnych szesnastego i siedemnastego wieku zdecydowanie opowiedział się po stronie Rzymu; i że, po drugie, kraj ten zgodził się także na obecność wewnątrz społeczeństwa sporej grupy konwertytów, wiernych doktrynom reformacji.

 Fakt, że naród francuski zdecydował się, podczas kryzysu 1572-1610, zachować katolicką tożsamość pod zwierzchnością silnej władzy centralnej, to rzecz dla historii Francji absolutnie kluczowa. Podobnie jak obecność w życiu tego narodu bogatej, bardzo znacznej, i świetnie wykształconej społeczności dysydentów. Nigdzie indziej w Europie nie współistniały ze sobą dwa tak sprzeczne zjawiska. Ich wspólne oddziaływanie nadało historii politycznej Francji unikalny charakter, który wiek dziewiętnasty, w stopniu większym jeszcze, niż Rewolucja, wydobył na światło dzienne; i w opinii autora niniejszej książki, nie da się zrozumieć Rewolucji nie biorąc na serio, i to bardzo serio, kwestii religijnej.

 Jeśli można pozwolić sobie na wtręt osobisty, fakt, że autor ten samemu jest katolikiem, politycznie związanym mocno z doktryną Rewolucji, nie powinien pozostać przed Czytelnikiem ukryty. Ten zbieg okoliczności pozwolił mu bowiem być może wniknąć w problem głębiej, niż czynili to dotąd ci, którzy odrzucają w całości albo republikanizm, albo katolicyzm; wierzy on wszakże również, że nie pozwolił, by jakikolwiek czysto osobisty – a więc i emocjonalny – element wkradł się w tok jego badań i zmącił czystość opisu tego, co stanowi po prostu określony, obiektywny moment dziejów, kwestie danych raczej, niż opinii.

 Kilka lat temu jeszcze, kapitalne znaczenie sporu Rewolucji z Kościołem dało się kwestionować, a przynajmniej mogli to robić ci, którzy nie mieli z tym zjawiskiem żadnych osobistych doświadczeń, i nie znali jego kolosalnych skutków. Dziś, dalsze konsekwencje, a także wzmagająca się przemoc i wrogość sprawiają, że nie da się przedstawić tamtego okresu rzetelnie, nie zajmując się przy tym porządnie także i tą sprawą.

 Powyższy zarys wyjaśnia zarazem dobrze, dlaczego podzieliłem tę książkę tak, jak ją podzieliłem.


H. Belloc
King’s Land,
styczeń 1911


Hilaire Belloc ,,Rewolucja Francuska"

wtorek, 20 lipca 2021

Ks. Jan Komperda: Proroctwo o dokonaniach religii rozumowej.

Proroctwo o dokonaniach

religii rozumu

Ks. Jan Komperda




 Gdy słyszymy, że Apostołowie i inni Święci tak srodze byli na świecie męczeni, a byli to ludzie pobożni i cnotliwi; zachodzi pytanie i każdemu przychodzi ta myśl: za co świat tak męczył Apostołów? Czy zabili kogo? nie. Czy zdradzili jakie miasto lub naród? czy zapalili jakie miasto lub pobudzili do wojny? nie. Może uprowadzili jaką dziewicę królewską? nie. Czy zdradzili jaki sekret kraju, lub zrobili jaką rewolucję? nie. Za cóż tedy miano ich tak męczyć i w samej rzeczy męczono? jak im to przepowiedział Pan Jezus?

 Oto za prawdę. Za jaką prawdę? Oto za Boską prawdę, którą Pan Jezus z nieba przyniósł na ziemię, którą sam światu ogłosił, którą Duch Święty rozjaśnił, a Apostołowie z rozkazu Chrystusa Pana po całym świecie roznosić mieli. "Idźcie na cały świat, opowiadajcie Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzci się, zbawion będzie; kto nie uwierzy, będzie potępiony". Otóż to, za świadectwo tej prawdy przeciwko grzesznemu światu, przeciwko jego błędom, przeciwko jego grzechom i bezbożności, przeciwko jego rozumowi światowemu, musieli Apostołowie ponieść śmierć męczeńską. Przeciwko tej prawdzie Boskiej czyli Ewangelii świętej, powstał rozum ludzki mędrców i filozofów i powstaje do dziś dnia, tocząc zaciętą walkę.

 Lecz rozum, jako światło od Boga człowiekowi dane, na ten cel jest mu udzielone, aby za pomocą tegoż prawdę wyszukiwał, bronił, od błędów i fałszów odróżniał, a postępując za jej torem, aby coraz więcej się doskonalił i stał się godnym nagrody Nieba. Jakże więc ten rozum, to światło przeciwne być może prawdzie Boskiej? Na ten zarzut tak się da odpowiedzieć: Rozum wsparty powagą Ewangelii św. mocen jest często zwyciężyć grzech i namiętności ciała; lecz rozum, nie mający lub nie uznający powagi Boskiej nad sobą, bardzo często staje się niewolnikiem zmysłów i całym światłem swym pomaga tylko zmysłom do grzechu... Rozum, jeżeli go owładnie pycha lub zarozumiałość, robi człowieka niereligijnym, niepobożnym i niewierzącym. Jeżeli rozum owładnie łakomstwo, robi człowieka oszustem, fałszerzem i kłamcą. Rozum pomaga złodziejowi odemknąć sztuczny zamek; rozum pomaga i wynajduje sposoby oszustwa i nieprawego zysku. Rozum wynajduje lubieżnikowi sposoby rozpusty, środki i sidła. Rozum, służący namiętnościom, wynajduje piekielne sposoby zemsty, swawoli i okrucieństwa. Rozum, przyćmiony cielesnością, sili się na bluźnierstwa, wzgardę i zwalenie tego wszystkiego, co święte, co Boskie; co rozświeca i gani sprawy jego. Rozum służka zmysłów jest nieprzyjacielem Ewangelii świętej; on wynajdywał sposoby katowni, aby zamknąć usta Apostołom, świadczącym i opowiadającym prawdę przeciwną zmysłami przyćmionemu rozumowi. Od Saduceuszów sekty istniejącej za czasów Chrystusa Pana, a nie wierzącej w nieśmiertelność duszy, aż do dzisiejszych nieprzyjaciół religii, przez 19 wieków taż sama jest walka, taż sama nienawiść przeciwko Ewangelii św. i jej opowiadaczom, tylko w różnych kształtach i różnych nazwiskach. Ciż sami są rozumowi nieprzyjaciele krzyża świętego; taż sama dążność, aby, gdyby się tylko udało zwalić Ewangelię św., a zaprowadzić równość i wolność wszystkiego; aby znieść grzech, dogadzając wszystkim namiętnościom i zaprowadzić religię rozumową, emancypowaną z pod powagi Boga.

 Lecz abyśmy tę walkę rozumu przeciw Ewangelii św. lepiej zrozumieli, przypatrzmy się jej w historii, w zdarzeniach prawdziwych. Oto uczony człowiek, nieprzyjaciel wielki religii katolickiej, a potem prawdziwy i gorliwy katolik La Harpe, Francuz, tak nam opisuje jedno zdarzenie w pamiętnikach swoich.

 Było to w r. 1788 blisko dwa lata przed rewolucją francuską, jeden z ministrów francuskich dawał obiad, na który najznakomitsze osoby z Paryża były zaproszone. Byli tam ministrowie, uczeni, jenerałowie, artyści, znakomite magnatki, damy; był także uczony i pobożny ksiądz, zwany Gacete, którego z żartu i urągania pospolicie Illuminatem św. Marcina nazywano. Już wtenczas religia rozumu szerzyła się gwałtownie po całej Francji; chwała Boga upadała coraz bardziej, a bezbożność i grzechy powstawały coraz silniej i śmielej. Przy stole czytano najrozpustniejsze wiersze, lecz żadna z dam na to się nie rumieniła. Jeden z gości opowiadał, jak jego służący już od dawna żadnych pacierzy nie mawiają; drugi opowiadał, jak jego kamerdyner żadnych obowiązków religii nie wypełnia i ma je za zabobon i tylko książkę Woltera czyta; inny mówił, że jego fryzjer zaręczał mu, że w żadnego Boga nie wierzy... Na te mowy uśmiechnął się przytomny ksiądz Gacete i z bolesnym westchnieniem tak się odezwał do tych, co go napastowali przy stole (że właśnie tacy, jak Jegomość zapaleńcy sprzeciwiacie się religii rozumowej): "Panowie! gorzko przypłacicie tę religię rozumową". Na to pan Condorcet powiedział: "Już ci takim fanatykom jak pan oświata rozumowa się nie podoba i przeciwnym jej jesteś". Na to odpowiada ks. Gacete: "Panie de Condorcet! ta religia rozumowa srodze cię ukarze; rozciągnięty na wilgotnym barłogu w więzieniu będziesz leżał konający i opuszczony, a i takiego jeszcze wywloką cię na rusztowanie i głowę ci odetną". Śmiejącemu się z takiego proroctwa p. Rumfort mówi ks. Gacete dalej: "Ty Panie Rumfort zadasz sobie 22 ran scyzorykiem w więzieniu, aby cię krew uszła, aby cię żywcem nie prowadzono na szafot; wszystko darmo i tobie odetną głowę; inny z was zażyje trucizny, aby umarł w więzieniu, lecz konającemu odetną głowę". Na to zawołał Bayly prezydent Paryża: "A mnie co się stanie i mym kolegom przy mnie siedzącym?". Odpowiada prorockim duchem ks. Gacete: "I ty panie Bayli i twoi koledzy wszyscy pójdziecie pod gilotynę". "A któż nas tak będzie mordował?" zapytali zdumieni goście. "Religia rozumowa", odpowiedział Gacete. "A o panu la Harpe (natenczas największym ateuszu) nic nie mówisz?" zawołali obecni. "Ten z łaski Boga nawróci się i umrze katolikiem".

 Roześmieli się na to obecni goście, mówiąc: "Jeżeli La Harpe się nawróci, to się twoje proroctwa spełnią". Tu się odezwał głos księżnej Gramont: "Ks. Gacete w gniewie swoim gotów nas nawet zastraszyć, że chociaż byśmy chcieli pokutować przy śmierci, nie będziemy mieli księdza do spowiedzi". Tu westchnął głęboko ks. Gacete, spojrzał w górę i rzekł: "Tej łaski Pan Bóg tylko jednej osobie udzieli" – "którejże? której?" zawołali wszyscy. "Tylko królowi", odrzekł uroczyście Gacete, a wszyscy zdumieni zamilkli. Rozgniewany gospodarz domu, zaczął wyrzucać niedorzeczność proroctwa ks. Gacete, że mu wesołość i dobry humor gości sparaliżował. Na to bierze tenże swój kapelusz i laskę, i chce wychodzić z balu; lecz księżna Gramont chcąc utrzymać wesołość w kompanii, woła: "Księże proroku, wszystkim wyprorokowałeś śmierć, oddalasz się, a o sobie nic nie powiedziałeś. Cóż się z tobą stanie?". Odwracając się ks. Gacete powiada: "Państwo czytaliście niektórzy opisanie oblężenia Jerozolimy przez Tytusa. Stoi tam, że przed upadkiem Jerozolimy jakiś człowiek obiegał po wałach miasta kilkanaście dni i napominał lud bezskutecznie i płakał, wołając: «biada wam, biada mnie»; śmiano się z niego, i miano go za człowieka pomieszanych zmysłów. Gdy tak jednego dnia powtarzał swoje wołanie, ogromny kamień wyrzucony z machiny przez oblegających Rzymian do miasta, ugodził go na wałach, i zaraz zabił. Tak się i mnie stanie". To powiedziawszy wyszedł z uczty, a opisujący to zdarzenie nawrócony La Harpe dodaje: że ta przepowiednia spełniła się całkowicie, i że mu ciągle tkwi w pamięci to straszne proroctwo.

 Ten to więc rozum, i religia rozumowa wymordowała przeszło milion ludności francuskiej; zniosła ołtarze Boga prawdziwego; zwaliła ambony, ofiary, dni święte; a zamiast najświętszych imion ubóstwiła naturę; zamiast świętych w kalendarzu zaprowadziła nazwiska roślin, kwiatów lub sprzętów; zamiast kościołów zaprowadziła targowice mąki, siana i słomy; zamiast czci Boga zaprowadziła cześć kobiety. Religia katolicka stała się zbrodnią, śmierci godną; a grzech zdrady, cudzołóstwa, stał się zasługą. Wiara upadła, cnota czystości wyśmiana; wolność i równość stały się hasłem wszystkich, a dopiero 25 lat prawie ciągłej wojny opamiętały kraj; naród wrócił nazad do wiary Chrystusa.


Ks. Jan Komperda

Kazania Parafialne na niedziele całego roku. Popularnie i obrazowo ludowi opowiadane. Ułożył Ksiądz Jan Komperda, Proboszcz w Podgórzu. Z przedmową Księdza profesora Antoniego Szlagowskiego. Tom I. Wydanie nowe poprawione. Warszawa 1902, ss. 343-348 (fragment Kazania na niedzielę 6-tą po Wielkiejnocy – O nieprzyjaciołach Ewangelii i którzy to są).

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono tytuł art. od red. Ultra montes).

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pozwolenie Władzy Duchownej:


APPROBATUR.

Varsaviae die 19 Septembris (1 Octobris) 1901 a.

Judex Surrogatus

Canonicus Metropolitanus

Leopoldus Łyszkowski.

Secretarius, R. Lasocki.

N. 4355.


Z: http://www.ultramontes.pl/Proroctwo.htm?fbclid=IwAR0VHh5KMQstAefCv5IcZCUtUVyJzXDHlPDsX5foOjiz9wQgB2pL0nqsQ7c

środa, 7 lipca 2021

o. Franciszek J. Connell CSsR: Państwo czy sumienie



Państwo czy sumienie - o. Franciszek J. Connell CSsR

Pytanie: Jedno z pytań, jakie czasem stawia się katolikom w Stanach Zjednoczonych, brzmi następująco: "Po której stronie opowiedziałbyś się w przypadku konfliktu między prawami naszego państwa a naukami Kościoła katolickiego?" Jak powinien na to pytanie odpowiedzieć katolik?

Odpowiedź: Pytanie przytoczone przez naszego korespondenta często ma na celu postawienie katolików w sytuacji, w której można ich potępić, niezależnie od tego, jakiej odpowiedzi by udzielili. Jeżeli odpowiedzą, że byliby posłuszni prawu stanowionemu, usłyszą zarzut, iż nie są konsekwentni w kwestii zasad wiary katolickiej; jeżeli odpowiedzą, że byliby posłuszni naukom Kościoła, oskarży się ich o nielojalność wobec państwa.

Uważam, że najlepszą ripostą jest zadanie naszemu rozmówcy następującego pytania: "Co zrobiłbyś, gdyby uchwalono prawo państwowe, które " zgodnie z twoim sumieniem " byłoby sprzeczne z prawem boskim?" Jeżeli osoba ta odpowie, iż niezależnie od okoliczności uznałaby prawo państwowe, jako wyższe rangą względem jakiejkolwiek innej formy legislacji, tj. uznałaby zasadę "moje państwo ma zawsze rację", spór z nią na nic by się nam nie zdał, bowiem nie istniałaby wspólna płaszczyzna, na której dyskusja mogła by być prowadzona. Nie sądzę jednak, by wielu Amerykanów było przychylnych tak extremalnemu poglądowi.

Większość obywateli naszego kraju uznaje zasadę, iż w przypadku konfliktu między prawem stanowionym a prawem boskim, to drugie powinno mieć pierwszeństwo. Rzeczywiście, kilka lat temu rząd amerykański zastosował tę zasadę w praktyce, by odeprzeć twierdzenia niektórych narodowo-socjalistycznych zbrodniarzy wojennych. Gdy tłumaczyli się, że dopuścili się aktów okrucieństwa, ponieważ tak nakazywało prawo państwowe oraz ich zwierzchnicy, usłyszeli w odpowiedzi, iż istnieje wyższe prawo (przez katolików nazywane prawem naturalnym), którego należy przestrzegać, nawet jeśli stałoby to w sprzeczności z prawem państwowym i rozkazami zwierzchników. Większość obywateli naszego kraju uznaje tę zasadę, niezależnie od swych przekonań religijnych.

Gdyby jednak w naszym kraju uchwalono ustawę, którą Kościół oficjalnie uznałby jako sprzeczną z prawem boskim, katolicy powinni przyjąć decyzję Kościoła. Na przykład, gdyby jakikolwiek stan (a w niektórych takie próby są podejmowane) zalegalizował eutanazję, katolicy byliby zobowiązani odmówić wszelkiego udziału w owym zabiegu, który jest po prostu morderstwem. Tak więc, sędzia-katolik nie mógłby upoważnić nikogo do zabicia chorej osoby, a lekarz-katolik nie mógłby podać jej uśmiercającego leku, nawet jeśli taki obowiązek nakładałoby na nich prawo stanowe bądź urzędnicy państwowi. Katolicy nie powinni wahać się, by wyjaśnić te zasady swoim niekatolickim współobywatelom. Nie wstydzimy się swego stanowiska, iż w przypadku konfliktu między prawem stanowionym a prawem boskim uznamy pierwszeństwo prawa boskiego, zgodnie ze stanowczym oświadczeniem naszego Kościoła.

tłumaczenie: Dawid Świonder

"Adsum"


Źródło: http://sedevacante.pl/teksty.php?li=38