Rozdział drugi.
Jak chlubne zdał świadectwo kardynał Bellarmin
o św. Alojzym.
Listy powyżej przytoczone są dość niewątpliwym dowodem sławy, jaką pozyskał błogosławiony Alojzy w skutek swej świątobliwości. Przytoczę teraz świadectwo męża kilkakrotnie w tym życiorysie wspomnianego, t. j. kardynała Roberta Bellarmina, który dokładnie znał wewnętrzne jego zalety. Prosiłem tego dostojnika kościelnego, aby mi napisał, jakie jest jego zdanie o świątobliwym młodzieńcu; mógł bowiem zdać o nim wytrawny sąd, będąc tak długo jego spowiednikiem w rzymskiem kollegium i widząc dokładnie, jakiemi darami Pan Bóg wyposażył duszę jego. W skutek prośby mojej napisał do mnie kardynał z Watykanu, w którym mieszkał, następujący list i przysłał mi go do domu professów w al Gesu. Proste słowo kardynała, piastującego tak wysoka godność w Kościele, jest właściwie wystarczającym dowodem i przy dworze rzymskim uważane bywa za wiarogodne, jak mówi Panormitanus i inni doktorowie Kościoła. Ztąd też piśmienne zeznanie samo byłoby mi dostatecznem, zwłaszcza że pochodziło od męża znanego światu z rzadkiej nauki i nienagannego życia. Pragnąc jednakże tern większego stwierdzenia prawdy i zadośćuczynienia zadaniom powszechnym, prosiłem Jego Eminencyą, aby pisanie swoje przysięga zatwierdzić raczył. Przychylił się dostojny kardynał do mej prośby, uwierzytelnił zeznanie i poprzysiągł wiarogodność jego wobec notaryusza Kamery Apostolskiej. Otóż dosłowne brzmienie listu rzeczonego:
„Czcigodny Ojcze!
Przez długi czas byłem spowiednikiem drogiego i świątobliwego brata, Alojzego Gonzagi, i raz wysłuchałem go nawet spowiedzi z całego życia. Sługiwał mi do mszy i z chęcią ze mną rozmawiał o sprawach Bożkich. Na mocy tych spowiedzi i częstszego z nim przestawania mogę śmiało o zmarłym Alojzym powiedzieć:
p o p i e r w s z e, że nigdy nie popełnił grzechu śmiertelnego i jestem tego pewny, że nigdy się nim
p o d r u g i e, że od siódmego roku, w którym (jak mi mówił) nawrócił się od świata do Pana Boga, wiódł życie doskonałości pełne;
p o t r z e c i e, że nigdy nie czuł w sobie podniety żądz cielesnych;
p o p i a t e, że był wzorem posłuszeństwa, pokory, umartwień, poddania się woli Bożej, roztropności, nabożeństwa i czystości. W ostatnich dniach życia swego, wzniósłszy się duchem do oglądania chwały niebieskiej, tak wielkiej doznał pociechy, iż w przekonaniu jego zdawało mu się ćwiercią godziny to, co trwało noc całą. Gdy w tym samym czasie umarł O. Ludwik Korbinelli a ja Alojzego zapytałem, dokąd się dostała jego dusza, odpowiedział stanowczo: „Przeszła tylko przez czyściec. “ Znając jego usposobienie i przezorność w mowie, wiedząc, że nigdy nie powiedział niczego, coby mogło ulegać powątpiewaniu, byłem aż nadto pewny, że wiedział to z objawienia Bozkiego'. Nie chciałem go jednak dalej pytać, aby mu nie dawać sposobności do próżnej chwały. — Mógłbym o nim powiedzieć wiele innych rzeczy, ale wole się wstrzymać, lękając się, aby mnie pamięć nie zawiodła.
Krótko powiedziawszy, sądzę, że Alojzy poszedł prosto do nieba i miałem zawsze skrupuł modlić się za jego duszę, obawiałem się bowiem, abym nie ubliżył łasce Boga, który go zawsze tak bardzo wyszczególniał. Natomiast nigdy się nie wahałem polecać się modłom zmarłego, do których zawsze miewałem wielkie zaufanie.
Niechaj Wasza Przewielebność w Swych modlitwach o mnie pamiętać raczy.
Z jak największa ochotą spełniani Twe życzenie; sadze bowiem, iż przyczynie sie do większej chwały Boga, jeśli wszyscy dowiedzą sie o łaskach, jakiemi sługi swoje zwykł obsypywać.
Przez długi czas byłem spowiednikiem drogiego i świątobliwego brata, Alojzego Gonzagi, i raz wysłuchałem go nawet spowiedzi z całego życia. Sługiwał mi do mszy i z chęcią ze mną rozmawiał o sprawach Bożkich. Na mocy tych spowiedzi i częstszego z nim przestawania mogę śmiało o zmarłym Alojzym powiedzieć:
p o p i e r w s z e, że nigdy nie popełnił grzechu śmiertelnego i jestem tego pewny, że nigdy się nim
nie skaził w czasie od 7 roku życia, aż do śmierci. Co do pierwszych siedmiu lat jego życia (w których głębsza znajomość Boga nie rozświecała tak jasno, jak później, dróg żywota jego), domyślam się, że było to samo, gdyż nie podobna przypuścić, aby w dziecięctwie miał był się dopuścić grzechu, kiedy Bóg go przeznaczył do takiej świątobliwości i czystości:
p o d r u g i e, że od siódmego roku, w którym (jak mi mówił) nawrócił się od świata do Pana Boga, wiódł życie doskonałości pełne;
p o t r z e c i e, że nigdy nie czuł w sobie podniety żądz cielesnych;
p o c z w a r t e, że podczas modlitw i rozmyślań, (które zwykle odprawiał na klęczkach i bez oparcia się o jakiś przedmiot) nigdy nie doznawał roztargnienia;
p o p i a t e, że był wzorem posłuszeństwa, pokory, umartwień, poddania się woli Bożej, roztropności, nabożeństwa i czystości. W ostatnich dniach życia swego, wzniósłszy się duchem do oglądania chwały niebieskiej, tak wielkiej doznał pociechy, iż w przekonaniu jego zdawało mu się ćwiercią godziny to, co trwało noc całą. Gdy w tym samym czasie umarł O. Ludwik Korbinelli a ja Alojzego zapytałem, dokąd się dostała jego dusza, odpowiedział stanowczo: „Przeszła tylko przez czyściec. “ Znając jego usposobienie i przezorność w mowie, wiedząc, że nigdy nie powiedział niczego, coby mogło ulegać powątpiewaniu, byłem aż nadto pewny, że wiedział to z objawienia Bozkiego'. Nie chciałem go jednak dalej pytać, aby mu nie dawać sposobności do próżnej chwały. — Mógłbym o nim powiedzieć wiele innych rzeczy, ale wole się wstrzymać, lękając się, aby mnie pamięć nie zawiodła.
Krótko powiedziawszy, sądzę, że Alojzy poszedł prosto do nieba i miałem zawsze skrupuł modlić się za jego duszę, obawiałem się bowiem, abym nie ubliżył łasce Boga, który go zawsze tak bardzo wyszczególniał. Natomiast nigdy się nie wahałem polecać się modłom zmarłego, do których zawsze miewałem wielkie zaufanie.
Niechaj Wasza Przewielebność w Swych modlitwach o mnie pamiętać raczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.