wtorek, 19 maja 2020

19 maja AD 2020: Wtorek Dni krzyżowych.

Abyś nieprzyjaciół Kościoła świętego upokorzyć raczył, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Panie!  

Abyś wszystkich błądzących do jedności z Kościołem przywrócić i wszystkich niewiernych do światła Ewangelii przywieść raczył, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Panie!
    
(z litanii do Wszystkich Świętych, którą śpiewa się podczas procesji)


Stacja u św. Jana Laterańskiego

Zmiłuj się nad nami, Panie!

(1) Drugi Dzień krzyżowy. W miarę możności starajmy się wziąć udział w procesji błagalnej i we Mszy św. Łączymy się w duchu z nastrojem czcigodnego swą starożytnością nabożeństwa w stacyjnym kościele św. Jana na Lateranie, w tej prastarej świątyni chrzcielnej. Wszystkie nasze prośby moglibyśmy rozłożyć na poszczególne Dni krzyżowe, tak żeby się w pierwszym dniu modlić we własnych naszych potrzebach, w drugim w potrzebach naszych rodzin, bliższego i dalszego otoczenia oraz całego społeczeństwa, w trzecim zaś w potrzebach Kościoła świętego. Starajmy się spędzić cały dzień dzisiejszy w duchu modlitwy.

Rozważanie o modlitwie błagalnej. Dni krzyżowe przypominają nam wszystkim, jak wielkim dobrem jest dla nas modlitwa błagalna. Teksty liturgiczne zawierają dwie doniosłe dla nas nauki: (1) O wartości i znaczeniu modlitwy błagalnej i (2) o modlitwie wytrwałej i serdecznej. Przypomnijmy sobie tryptyk, w którego podobieństwie przedstawiliśmy wczoraj obrazowo ewangelię dnia: W pośrodku widzimy wzniosłe słowa Pana Jezusa: „Proście, a otrzymacie; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje.” Po obu stronach wyobrażone są przypowieści: o natarczywym przyjacielu z jednej, o proszącym zaś dziecku z drugiej strony. Modlitwa błagalna jest kluczem do ojcowskiego serca Bożego, otwierającym skarby Bożego miłosierdzia. A jednak jeśli mamy być szczerzy, to musimy przyznać, że słowa Pana Jezusa o wysłuchaniu modlitw przyjmujemy jak gdyby z pewnym powątpiewaniem. Powodujemy się przy tym rzekomym doświadczeniem: ileż to razy modliliśmy się o coś, a nie zostaliśmy wysłuchani! Zastanówmy się zatem, jakie trzeba spełnić warunki, żeby modlitwa nasza osiągnęła skutek, a ściślej mówiąc, jakie są powody, dla których nie zostajemy wysłuchani. Powody te tkwią: (a) w przedmiocie naszej prośby; (b) w naszym usposobieniu i (c) w sposobie, w jaki się modlimy.

(a) Przedmiot modlitwy. Jakkolwiek Pan Jezus ogólnie tylko mówi o modlitwie i nie ogranicza jej przedmiotu, to jednak wyraźnie podkreśla, że takie tylko prośby będą wysłuchane, które są zgodne z celami królestwa Bożego. Mówi bowiem: „Jeśli przeto wy, choć jesteście złymi, umiecie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz z nieba da dobrego ducha tym, którzy Go proszą?” Bóg daje dzieciom swoim dobre tylko dary, czyli „dobrego ducha”, a zatem dary, które odpowiadają wiecznemu naszemu celowi. Wolno nam oczywiście prosić także i o dary doczesne, pod warunkiem jednak, że są to dary „dobre”, pomnażające w nas „ducha dobrego”. Pan Bóg lepiej od nas wie, co pożyteczne jest dla naszego zbawienia; toteż gdy w niewiedzy swojej prosimy Go o kamień, węża lub skorpiona, On daje nam chleb, jaje i rybę.

(b) Drugi powód, dla którego prośby nasze nie zostają wysłuchane tkwi w naszym wadliwym usposobieniu, w braku dostatecznej wiary, miłości lub pokory. Jako zasadniczego warunku swych cudów Pan Jezus wymaga wiary. Gdy Apostołowie nie mogli uzdrowić opętanego chłopca, Zbawiciel powiedział im: „Dla niewiary waszej. Zaprawdę bowiem powiadam wam: gdybyście mieli wiarę jako ziarnko gorczycy, rzeklibyście tej górze: Przejdź stąd tam, a przejdzie, i nic nie będzie dla was niemożliwe” (Mt 17, 19). Potrzeba nam więc wiary, która przenosi góry. Drugą przeszkodą jest brak miłości. Jeżeli sami nie świadczymy bliźnim dobra i nie przebaczamy doznanych od nich uraz, nie możemy też spodziewać się dobrodziejstw od Boga. Św. Piotr w liście swym bardzo dobitnie to podkreśla (1 P 3, 7): „Podobnie i mężowie, w rozumnym współżyciu ze słabszą naturą niewieścią okazujcie im cześć jako współdziedziczącym łaskę żywota, aby nic nie stało na przeszkodzie modlitwom waszym”. Otóż i naszym modlitwom „stoi na przeszkodzie” brak miłości w stosunkach z bliźnimi. Także i brak pokory zamyka niejako szczodrą rękę Bożą. Przypomnijmy sobie przypowieść o faryzeuszu i celniku. Dowodzi ona, że grzech niekoniecznie wykluczać musi wysłuchanie modlitwy. Bóg łatwiej wysłuchuje pokornego grzesznika niż sprawiedliwego, który się unosi pychą i wynosi nad innych.

(c) Powinniśmy wreszcie zwrócić uwagę na sposób w jaki się modlimy: modlitwa powinna być wytrwała, społeczna i poddana woli Bożej. Dwie przypowieści ewangelicznej (o natarczywym przyjacielu: Łk 11, 5-13; o natarczywej prośbie wdowy: Łk 18, 1-8) mówią wyraźniej o konieczności modlitwy wytrwałej, a nawet natarczywej. Pan Bóg chce nas wysłuchać, ale nie pozwala dyktować sobie chwili, w której to ma uczynić. Głęboka mądrość pedagogiki Bożej objawia się tu w tym, że Bóg nie od razu wysłuchuje nasze prośby, wytrwałość bowiem modlitwy oczyszcza nasze pragnienia i jest znakomitym środkiem wychowawczym. Im dłużej prosimy Boga o daną łaskę, tym lepiej umiemy ją ocenić, a przez to tym większa jest nasza wdzięczność za jej otrzymanie. Zachariasz, ojciec św. Jana Chrzciciela został wysłuchany dopiero w późnej starości, a zatem po długich latach wytrwałej modlitwy. Ponadto obietnica wysłuchania przywiązana jest szczególnie do modlitwy społecznej, czyli wspólnej: „Jeśli dwaj z was zgromadzą się na ziemi co do jednej rzeczy, o którą proszą, otrzymają ją od Ojca mego, który jest w niebiesiech” (Mt 18, 19). Modlitwa nasza powinna wreszcie być głęboko zjednoczona z wolą Bożą. Wspaniały przykład takiej modlitwy daje nam Pan Jezus w Ogrójcu. Na pozór Ojciec niebieski nie wysłuchał Go,bo nie oddalił od Niego kielicha męki. A jednak wysłuchał Go w sposób przewyższający Jego prośbę: dał Mu bowiem siły do wychylenia go aż do dna. Modlitwa nie polega na upieraniu się przy własnej naszej woli, lecz na tym, abyśmy naszą wolę zakotwiczyli w woli Bożej. W modlitwie naszej bowiem jak i w całym w ogóle życiu chrześcijańskim chodzi o to, żeby się wyzbyć pogańskiej, egocentrycznej postawy, a wznieść się  w nadprzyrodzoną sferę królestwa Bożego. Dopóki modlitwy nasze mają na celu wyłącznie zaspokojenie naszych egoistycznych pragnień, nie możemy być wysłuchani. Dopiero wówczas gdy sercem i wolą wzniesiemy się w dziedziny nadprzyrodzone, modlitwa nasza stanie się więzią łączącą nas z Bogiem. Wtedy też przekonamy się, że modlitwa jest wielką potęgą.

Tekst jest fragmentem pracy Piusa Parcha, zatytułowanej „Rok Liturgiczny” (Poznań 1956, tom 2, str. 317-319).

Źródło: http://vetusordo.pl/pdk/


Nagłówek i ilustracje od redakcji Myśli Katolickiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.