wtorek, 24 grudnia 2019
JUŻ JEST! Nowy (podwójny) numer "Myśli Katolickiej - Organu Katolików Świeckich" (VII — IX, X — XII AD 2019).
Z największą przyjemnością oddajemy do rąk naszych czytelników kolejny, podwójny – czwarty i piąty numer czasopisma „Myśl Katolicka - Organ katolików świeckich”. Dokładnie po pół roku udało nam się skompletować to podwójne, poszerzone wydanie naszego czasopisma. [...] Zachęcamy wszystkich czytelników do lektury.
Ze wstępu Od Redakcji.
W numerze między innymi:
wstęp Od Redakcji
Testament duchowy św. Piusa X
J. Exc x. Bp Donald H. Sanborn: O herezji "uznawania i sprzeciwiania się".
Kazanie x bp. Donalda H. Sanborna: Starania o rękę.
Zbawienie dusz najwyższym prawem. Kazanie Bp Donalda H. Sanborna
Nowa Rzymsko-katolicka Kaplica w Warszawie.
Zapowiedź "beatyfikacji" Stefana [kard.] Wyszyńskiego
List otwarty ws. ekshumacji gen. Francisco Franco.
O "cudach", "objawieniach", "orędziach" i innych mamieniach szatańskich.
Społeczne królowanie Jezusa Chrystusa a herezja wolności religijnej.
Zaraza modernizmu jest gorsza niż czerwona i tęczowa razem wzięte!
X. Rafał Trytek: Kazanie na Święto P. N. Jezusa Chrystusa Króla
X. Rafał Trytek ICR: O zachowaniu się w kaplicy.
Wszystkie osoby zainteresowane otrzymaniem papierowej lub cyfrowej wersji tego numeru jak również otrzymywaniem prenumeraty kolejnych numerów (cyfrowej bądź papierowej) proszone są o kontakt na adres e-mail naszej redakcji: myslkatolicka@gmail.com .
Serdecznie zapraszamy do kontaktu i współpracy wszystkich ludzi dobrej woli!
środa, 4 grudnia 2019
Rorate Caeli - katolicki hymn gregoriański.
To jeden z najpiękniejszych hymnów Wiary katolickiej. Zaczerpnięty z Księgi Proroka Izajasza i innych źródeł, jest to pełne szacunku i pokorne błaganie o miłosierdzie Boga. Hymn skruchy i żalu. Tekst i tłumaczenie są następujące:
Roráte caéli désuper, et núbes plúant jústum.
Peccávimus, et fácti súmus tamquam immúndus nos,
et cecídimus quasi fólium univérsi:
et iniquitátes nóstræ quasi véntus abstulérunt nos:
abscondísti faciem túam a nóbis,
et allisísti nos in mánu iniquitátis nóstræ.
Rorate...
et mítte quem missúrus es:
emítte Agnum dominatórem térræ,
de Pétra desérti ad móntem fíliæ Síon:
ut áuferat ípse júgum captivitátis nóstræ.
Rorate...
cito véniet sálus túa:
quare mæróre consúmeris,
quia innovávit te dólor?
Salvábo te, nóli timére,
égo enim sum Dóminus Déus túus,
Sánctus Israël, Redémptor túus.
Rorate...
Zgrzeszyliśmy i staliśmy się jak nieczysty
I opadliśmy wszyscy niczym zwiędłe liście
A nieprawości nasze jak wiatr nas rozniosły
Zakryłeś przed nami swą twarz i wydałeś na pastwę naszych grzechów
Rorate...
Spójrz, Panie, na udrękę twego ludu
I poślij tego, którego masz posłać
Ześlij Baranka, Władcę ziemi, ze skały pustyni do góry Córy Syjonu
By on sam zdjął z nas jarzmo niewoli
Rorate...
Pocieszcie się, pocieszcie się, ludu mój
Wkrótce nadejdzie twoje zbawienie
Czy dlatego tracisz ducha, że odnowiła się twoja boleść?
Ocalę cię, nie bój się
Jam jest bowiem Pan, Bóg twój, Święty Izraela,
twój Odkupiciel
Rorate...
piątek, 29 listopada 2019
O. Maksymilian M. Kolbe: Czy Bóg istnieje? "Rycerz Niepokalanej".
Czy Bóg istnieje?
Minęliśmy Przemyśl, a pociąg mknął szybko, unosząc nas w stronę Krakowa. Przy oknie po obu stronach siedzieli młodzi ludzie. Jeden z nich artysta-malarz portrecista i, jak się okazało z rozmowy, izraelita. Rozmawialiśmy o celu człowieka i doszliśmy do twierdzenia, że upodobnienie się do Boga, czyli chwała Boża zewnętrzna jest właśnie tym celem i stanowi jedynie całkowite szczęście stworzenia. Na jednej ze stacyj wszedł między innymi do naszego przedziału jakiś inteligentny mężczyzna i usiadł naprzeciwko mnie; zaraz też przyłączył się on do naszego kółka.
– A czy my możemy wiedzieć, że Pan Bóg istnieje? – zagadnął.
– I owszem.
– W to chyba może ktoś wierzyć tylko; nikt bowiem nie potrafi udowodnić, że Pan Bóg istnieje.
– Proszę pana, a ja panu to jasno udowodnię.
– Mnie pod tym względem już nikt nie przekona.
– Chyba, że Pan z góry odrzucił wszelkie rozumowanie.
– Wcale nie.
– Chciałabym i ja usłyszeć jasny na to dowód – wtrąciła siedząca obok pani.
– Przepraszam panów, rzekłem, zwracając się ku siedzącym przy oknie, że powrócę do zagadnienia, o którym już mówiliśmy, by uczynić zadość życzeniom tych, którzy później wsiedli.
– Prosimy bardzo.
– Najpierw jednak przepraszam, jakie pan posiada wykształcenie?
– Uniwersyteckie, studiowałem prawo.
– A filozofię może także?
– Tego już nie; co zresztą ma filozofia do wiary?
– Wiara musi być rozumną i tego właśnie dokonuje filozofia, zwłaszcza w zagadnieniu, czy Pan Bóg istnieje, – a teraz muszę wiedzieć w czym się wszyscy zgadzamy, bo od tego zacząć mi wypadnie, inaczej – budowalibyśmy na niepewnym fundamencie. Więc zacznijmy:
– Czy pan istnieje?
– Tak, ale ja jestem tylko częścią ziemi.
– Proszę pana, później pomówimy o tym, czym my jesteśmy, a teraz tylko pytam, czy pan istnieje?
– Tak jest.
– A pani?
– I ja to przyznaję.
– A może kto z państwa sądzi inaczej?
Wszyscy przytakują.
– Więc nasze istnienie jest pewne.
– Tego bym nie powiedział.
– A dlaczego?
– Bo my nic w ogóle na pewno wiedzieć nie możemy; co jedni twierdzą, to przeczą inni.
– Więc pan nie jest pewny, czy pan istnieje?
– Ja jestem tylko cząstką materii we wszechświecie.
– Nie chodzi mi o to – powtarzam – czym pan jest, lecz czy pan w ogóle istnieje, tj. czy pan jest czymś, czy też niczym.
– Oczywiście, niczym nie jestem.
– Na pewno?
– Na pewno!
– A ma pan zegarek?
– Mam – odpowiedział, sięgając do kieszeni.
– Jest on pański?
– Mój.
– A na pewno?
– Bez wątpienia.
– Przepraszam, ale gdyby pan o tym wątpił, poprosiłbym o niego i schował do kieszeni. (Obecni w śmiech). – Fałszywym więc jest pańskie założenie, że niczego z pewnością wiedzieć nie możemy, bo przecież pan uważa własne istnienie jako pewnik i bynajmniej nie ma ochoty wątpić, że ten zegarek należy do pana. – A ja, czy istnieję?
– Tak.
– A ta pani, tamten pan i w ogóle wszyscy tu obecni?
– Także.
– I na pewno?
– Na pewno.
– Dlaczego pan to twierdzi?
– Bo... oczy moje jasno mi o tym mówią.
– A te pola, łąki, przesuwające się przed oknami wagonu, świat cały i gwiazdy nad naszymi głowami – czy istnieją?
– Także; w ogóle przyznaję już, że to, co widzimy, istnieć musi; ale przecież Pana Boga nie widzimy.
– Proszę pana, czy parowóz idzie na przodzie?
– Oczywiście.
– Na pewno?
– Na pewno.
– A czy pan go widzi?
– Nie, lecz gdyby było inaczej, nasz wagon nie posuwałby się naprzód.
– A więc pan już przyznaje, że nie tylko możemy poznać jakąś rzecz przez bezpośrednie widzenie, ale także ze skutku rozumem przejść do poznania względnej przyczyny – prawda?
– Tak jest.
– Cóżby pan pomyślał o człowieku, któryby panu dowodził o swym zegarku: "Ten metal z okładki sam przypadkiem oderwał się z kopalni, sam dziwnym trafem przetopił się, przeczyścił i uformował wedle obecnego kształtu. Napis także przypadkiem na nim się wyrył. Szkiełko również przypadkiem się przetopiło i wyszlifowało. Także kółka same się zrobiły. I inne części składowe tego zegarka zupełnie przypadkiem się utworzyły; a następnie zespoliły się w obecnym porządku i tak bez myśli ludzkiej, ani też ręki, przypadkowo całkiem, wskazuje on godziny". Gdyby ten człowiek zupełnie na serio tak twierdził, co by pan o nim powiedział?
– Że cierpi chyba na zboczenie umysłu.
– Otóż w przyrodzie mamy organizmy bez porównania misterniej zbudowane. Zapewne podziwiał pan, studiując anatomię, budowę choćby takiego oka ludzkiego. Ile to różnych części, jak one delikatne i jak wspaniale służą do widzenia! Cała przyroda składa się z milionów i miliardów organizmów, które żyją, rozwijają się i rozmnażają. Czy więc można twierdzić, że te cuda przyrody to przypadek? Mógłby kto powiedzieć: "Nie dzieje się to bez przyczyny". – Prawda, ale te przyczyny mają jeszcze swoje przyczyny, a te także swoje przyczyny. Czy jednak w tej serii przyczyn, choćby nawet pchniętej w nieskończoność, musimy przyjąć pierwszą przyczynę? Przyczyny bowiem inne nie dają od siebie żadnych doskonałości, ale tylko podają to, co same otrzymały, a nam chodzi o twórcę doskonałości. – Musi być jakaś pierwsza przyczyna... i... t. j. – Bóg.
– Oczywiście.
Na twarzy owego pana odbijał się pewien rodzaj zdziwienia, że sam dotąd do takiego wyniku nie doszedł, być może, że nigdy przedtem nie rozmyślał nad tą sprawą.
Dlaczego wierzę. Nowe wydanie ku światłu, Niepokalanów 1937. Nakład Centrali Milicji Niepokalanej. (Za pozwoleniem Władzy Duchownej), ss. 11-15.
piątek, 15 listopada 2019
czwartek, 24 października 2019
List otwarty do ambasadora Hiszpanii w Polsce ws. ekshumacji gen. Francisco Franco.
Łódź, dnia 23 października 2019 roku
Jego Ekscelencja
Francisco Javier Sanabria Valderrama
Ambasador Królestwa Hiszpanii w Polsce
Ekscelencjo,
W związku z zapowiedzianą przez rząd Królestwa Hiszpanii ekshumacją z grobu w Dolinie Poległych doczesnych szczątków gen. Francisco Franco Bahamonde, regenta Królestwa Hiszpanii, wyrażamy nasz sprzeciw wobec próby zakłamywania historii i naruszania spokoju zmarłych, co jest zjawiskiem obcym naszej cywilizacji.
Jako przedstawiciele narodu, który doświadczał przez kilkadziesiąt lat tragicznych skutków ustroju wdrażanego przez Związek Sowiecki, być może lepiej od zaślepionych ideologicznie przedstawicieli władz hiszpańskich rozumiemy, co groziło Hiszpanii po 1936 roku, a czemu zapobiegły siły prawicowe, kierowane przez generała Franco. I tak wszelkie cierpienia, które w latach ustroju komunistycznego spotykały polskich patriotów, były mizernym cieniem antykościelnego, komunistycznego i anarchistycznego szału, jaki ogarnął tzw. siły republikańskie w trakcie wojny domowej w Hiszpanii. Już w trakcie trwania wojny domowej sytuację w Hiszpanii Polakom przybliżał wybitny narodowiec, Jędrzej Giertych w książce “Hiszpania bohaterska”.
O ile różnie można patrzeć na ustrój zaprowadzony po 1939 roku w Hiszpanii przez gen. Franco i Falangę Hiszpańską, to nie ulega wątpliwości, że wszystko było lepsze od losu jaki spotkałby Hiszpanię pod rządami Frontu Ludowego, do którego dziedzictwa najwyraźniej odwołuje się premier Sanchez.
Ponadto w cywilizacji łacińskiej, do której należy zarówno Polska, jak i Hiszpania, groby, niezależnie od tego kto w nich spoczywa, są świętością. Naruszanie spokoju zmarłych dla osiągnięcia doraźnych celów politycznych jest barbarzyństwem. Tylko komuniści i naziści chcieli pognębić swoich wrogów nawet po śmierci, czego liczne dowody można po dziś dzień znaleźć w Polsce.
Próby pisania historii na nowo wbrew oczywistym faktom, to metody znane nam z działań władz komunistycznych w naszym kraju w latach 1945-89. Jak widzimy do takich wzorców odwołuje się obecny rząd hiszpański, co jest smutnym obrazem upadku dzisiejszej Europy. Jako przedstawiciele polskiej prawicy przyłączamy się do głosów wszystkich uczciwych Hiszpanów i Europejczyków, protestując przeciwko ekshumacji generała Franco.
Z poważaniem,
Kamil Klimczak, prezes Klubu imienia Romana Dmowskiego
Jan Waliszewski, Akcja Narodowa
Arkadiusz Miksa, Klub imienia Romana Dmowskiego Warszawa
prof. Jacek Bartyzel, wykładowca akademicki, profesor nauk społecznych
prof. Adam Wielomski, wykładowca akademicki, profesor nauk społecznych
Artur Zawisza, poseł na Sejm IV i V kadencji
***
Gliwice, dnia 24 października 2019 roku
Michał Mikłaszewski, redaktor naczelny pisma "Myśl katolicka - Organ Katolików Świeckich", oraz serwisu internetowego "Tenete Traditiones".
(Źródło: https://dzienniknarodowy.pl/list-otwarty-ambasadora-hiszpanii-w-polsce-ws-ekshumacji-gen-francisco-franco/)
czwartek, 3 października 2019
Zapowiedź "beatyfikacji" Stefana [kard.] Wyszyńskiego - ostatniego Prymasa Polski.
Stefan [kard.] Wyszyński - arcybiskup metropolita gnieźnieński i warszawski oraz prymas Polski w latach 1948 – 1965 |
Modernistyczny Neokościół zapowiedział że dokona "beatyfikacji" Stefana Wyszyńskiego. Pseudopapież Bergoglio upoważnił watykańską "Kongregację do Spraw Kanonizacyjnych" do ogłoszenia dekretu o "cudzie" za wstawiennictwem "Czcigodnego Sługi Bożego" kard. Stefana Wyszyńskiego. Oznacza to, że "proces beatyfikacyjny" zakończył się i wkrótce poznamy datę i miejsce uroczystej "beatyfikacji" – poinformowało Biuro Prasowe Archidiecezji Warszawskiej.
Bergoglio przyjął wczoraj na audiencji "prefekta" "Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych", "kard." Angelo Becciu i upoważnił tę dykasterię do opublikowania ośmiu dekretów. Jeden z nich dotyczy "cudu" za przyczyną kard. Stefana Wyszyńskiego – poinformowało na oficjalnych stronach watykańskie biuro prasowe. Wkrótce, być może w ciągu najbliższych tygodni, możemy spodziewać się kolejnego komunikatu "Stolicy Apostolskiej": zostanie w nim podana data "beatyfikacji" oraz jej miejsce. Dowiemy się także, kto w imieniu "papieża" dokona promulgacji (ogłoszenia) dekretu o "beatyfikacji". Przypomnijmy, że "kard." Kazimierz Nycz wyraził nadzieję, że "beatyfikacja" odbędzie się w Warszawie. Proces rozpoczął się w 1989 r. a zakończył w 2019 r.
Kim był kard. Stefan Wyszyński? Był na pewno ostatnim jak dotąd Prymasem Polski. To nie ulega wątpliwości. Został mianowany na ten urząd w 1948 r. przez Papieża Piusa XII i objął go ważnie i legalnie, nie był przed przyjęciem tego urzędu jawnym heretykiem. Był także biskupem Kościoła katolickiego (miał ważną, katolicką sakrę biskupią) oraz Kardynałem Świętego Kościoła Rzymskiego (mianowany także przez Piusa XII, w 1953 r.). Jednak okoliczności jego wyboru na urząd prymasowski są co najmniej bardzo dziwne i podejrzane. Po śmierci Augusta kard. Hlonda, ostatniego z wielkich Prymasów Polski, jego naturalnym następcą był Biskup łomżyński - J.Exc x Stanisław Kostka Łukomski (który celebrował uroczystości pogrzebowe zmarłego Prymasa). Wyszyński nie był wówczas w ogóle brany pod uwagę. Jednak Bp. Łukomski wracając z pogrzebu kard. Hlonda z Warszawy do Łomży zginął w "wypadku samochodowym". W rzeczywistości jednak był to zwyczajny mord dokonany przez komunistów, Bp. Łukomski był bowiem prawdziwie nieugięty i niezłomny (w przeciwieństwie do Wyszyńskiego, o czym parę słów powiemy później). Prawdopodobne jest też że w ten mord zamieszane było także środowisko modernistyczne, które współpracowało z komunistami w destrukcji polskiego Kościoła. Do tego środowiska należał także i Wyszyński (grupa z Lasek etc.). Co prawda nie ma żadnych dowodów na jakiekolwiek powiązania Wyszyńskiego czy jakiegokolwiek innego duchownego z tym zabójstwem, ale dziwnym trafem w "wypadku" nie zginął ani kierowca Bp. Łukomskiego, ani jego sekretarz. I również dziwnym "zbiegiem okoliczności" po śmierci Bp. Łukomskiego pojawiła się nagle kandydatura młodego wówczas Bp. Wyszyńskiego, związanego z modernistycznym i podejrzewanym o związki z masonerią środowiskiem Lasek.
Fakty są jednak takie, że Wyszyński od początku swych rządów wykazywał się brakiem stanowczości i bezwzględnej obrony zasad zarówno w kwestiach religijnych, jak i politycznych. W latach 50'tych pozwolił na swobodne rozprzestrzenianie się modernistycznych trendów i awansy osób podejrzanych o modernizm, które później okazały się czołowymi modernistami. Doprowadził do wyświęcenia na biskupa młodego krakowskiego modernisty - Karola Wojtyły w dniu 28 września 1958 r. - na kilkanaście dni przed śmiercią Piusa XII (Wojtyła nie miał wówczas nawet 40 lat, był natomiast znany z tego że np. już ok 1950 r. wbrew przepisom liturgicznym odprawiał nielegalne i świętokradcze msze w szałasach pasterskich lub na kajakach przodem do ludu, i wprost mówił że już za kilka lat będzie je odprawiał po polsku, to wszystko działo się pod nosem Wyszyńskiego, który nic z tym nie robił, za takie naganne zachowanie Wojtyła powinien zostać co najmniej suspendowany, on jednak został... biskupem...). Niedługo później Wojtyła otrzymał kolejny awans, na ordynariusza krakowskiego, jeszcze w czasie trwania Vaticanum II, w 1964 r., widocznie w nagrodę za sprzyjanie modernistom i destrukcję Wiary katolickiej dokonaną na tym zbójeckim pseudo-soborze.
W latach 60'tych Wyszyński razem z Wojtyłą i grupą kilkudziesięciu polskich biskupów wziął udział w obradach zbójeckiego Vaticanum II. Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński zasiadał w "Prezydium Soboru" oraz w "Sekretariacie do spraw Nadzwyczajnych". Wojtyła należał zdecydowanie do frakcji liberalnej (tzw. "postępowej"), natomiast Wyszyńskiego zaliczyć można do grupy tzw. centrum, które głosowało w większości w zgodzie z wytycznymi i propagandą frakcji liberalnej (wspomina o tym m.in. abp. Marcel Lefebvre w swojej książce "Oni Jego zdetronizowali" oraz "Oskarżam Sobór"). W 1965 r. Wyszyński podpisał (podobnie jak Wojtyła) heretyckie dokumenty Vaticanum II, zwłaszcza jawnie heretycką konstytucję "o Kościele w świecie współczesnym" Gaudium et spes (Wojtyła był jednym z aktywniejszych członków jej zespołu przygotowawczego i przyczynił się do ostatecznego jej kształtu), "konstytucję dogmatyczną o Kościele" Lumen gentium, "Dekret o ekumenizmie" Unitatis redintegratio, "Deklarację o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich" Nostra aetate, oraz "Deklarację o wolności religijnej" Dignitatis humanae. Wszystkie te dokumenty są jawnie heretyckie, sprzeczne z Magisterium Kościoła katolickiego, naukami wszystkich poprzednich Papieży i Soborów Powszechnych, a zwłaszcza nauczeniem wielkich Papieży ostatnich dwustu lat - od Grzegorza XVI aż do Piusa XII włącznie, którzy potępiali te błędy i zwalczali je (liberalizm, wolność religijną, modernizm, fałszywy ekumenizm, błędne poglądy o Kościele i świecie). Wszystkie te błędy zostały potępione m.in. w Syllabusie Papieża Piusa IX, w wielu encyklikach Papieskich, m.in. Quanta cura Piusa IX, Libertas Leona XIII, Pascendi Św. Piusa X, Mortalium Animos Piusa XI, oraz Mystici corporis Piusa XII. W chwili podpisania heretyckich dokumentów Vaticanum II Wyszyński, Wojtyła jak i wszyscy inni, którzy je podpisali, stali się jawnymi heretykami i wykluczyli się sami automatycznie z Kościoła katolickiego, tracąc przy tym wszelką jurysdykcję i prawo do urzędów kościelnych (stało się to najpóźniej w tym momencie, zakładając że wcześniej nie wiedzieli nic o heretyckich intencjach Roncalliego i Montiniego, inaczej już wcześniej byli heretykami i schizmatykami, uznając ich za Papieży).
O tym co działo się później wszyscy już dość dobrze wiedzą. Herezjarcha Montini (pseudo-papież "Paweł VI") w 1965 r., jeszcze w trakcie trwania soboru wprowadził pierwszą "reformę liturgiczną", w której dopuścił celebracje mszy przodem do ludu oraz w językach narodowych, w 1967 r. przedstawił po raz pierwszy projekt NOM (tzw. "msza normatywna") który został wówczas odrzucony przez większość biskupów. Ostatecznie w 1969 r. (w pierwszą niedzielę Adwentu b.r. minie dokładnie 50 lat) wprowadził ten sam projekt, z niewielkimi poprawkami (m.in. zmiana definicji w "ogólnym wprowadzeniu", jednak istota pozostała bez zmian) - czyli heretycką i bluźnierczą judeo-protestancką nową "msze" (Novus Ordo Missae - NOM), która stała się nowym kultem nowej posoborowej religii modernistycznejgo Neokościoła (znacznie bardziej pasującym do nowej ekumeniackiej doktryny Vaticanum II niż katolicka Msza Św.). Spełniły się więc dokładnie marzenia i słowa Wojtyły z lat 50'tych, za które został by niewątpliwie ekskomunikowany przez jednego z wielkich Papieży, jak choćby św. Pius X. Wyszyński wszystkie te zmiany zaakceptował, przyjął i konsekwentnie aczkolwiek bardzo powoli i rozważnie wprowadzał je w naszym Kraju (zgodnie z wytycznymi samego Montiniego, który nie chciał natychmiastowej rewolucji, obwaiał się bowiem oporu). To on jest bezpośrednio odpowiedzialny za zniszczenie katolickiej Wiary i Kościoła w Polsce. Nie popełnił błędu który popełnili skrajnie liberalni biskupi na zachodzie, wprowadzając wszystkie zmiany radykalnie, od razu, w ten sposób powodując zdecydowany opór i narodzenie się środowisk "tradycjonalistycznych". Wyszyński przyjął strategię typową dla konserwatysty novus ordo, strategię prezentowaną i dopracowaną do perfekcji przez takich modernistów jak Józef Ratzinger, i jego współcześni następcy ("kard" Burke, Sarach, "abp" Schneider etc.). Strategia ta polega na bardzo powolnym wprowadzaniu zmian, tylko na tyle na ile jest to absolutnie konieczne, z zachowaniem wielu dotychczasowych form zewnętrznych, oprawy, zwyczajów, a nawet zezwolenie czy popieranie powrotu pewnych czysto zewnętrznych elementów tradycyjnych. Jest to tzw. "hermeneutyka ciągłości", jak to określił Ratzinger, czyli inaczej modernizm ubrany w tradycyjne szaty, i posługujący się katolicką terminologią. Znamy to doskonale z przykładów historycznych, w ten sam sposób postępowali anglikanie, i dlatego udało się im zwieść 99 % angielskich katolików...
Wiemy więc że Wyszyński nie bronił Wiary katolickiej przed modernistami, wręcz przeciwnie, przyjął modernizm, stanął po stronie rewolucji modernistycznej i doprowadził walnie do upadku Katolicyzmu nad Wisłą, i to z gorszymi skutkami niż w krajach zachodnich, gdzie spora część katolików zorientowała się w sytuacji i sprzeciwiła się modernistom odchodząc z fałszywego "kościoła", tworząc skupiska Kościoła katolickiego, które chociaż rozproszone, dziś funkcjonują prężnie, w wielu krajach istnieją liczne katolickie parafie, szkoły, klasztory oraz seminaria duchowne. W Polsce niestety do tego poziomu jest nam bardzo daleko... To oczywiście zamyka jakąkolwiek dyskusje w sprawie ewentualnej beatyfikacji Wyszyńskiego (której mógłby dokonać katolicki Papież, kiedy tylko znowu będzie). Heretyk nie może być Świętym Kościoła katolickiego. Niektórzy jednak próbują usprawiedliwiać Wyszyńskiego stwierdzając że co prawda, był modernistą, ale był też wielkim Polakiem, patriotą, (politykiem?) i zrobił dużo dobrego dla Polski, bronił Kościół przed komunistami etc. Już samo postawienie sprawy w ten sposób pokazuje, że taka osoba nie posiada katolickiego myślenia, nie ma tego co konieczne - sensum catholicum, sensum fidei (czyli zmysłu Wiary). Katolik NIGDY, pod żadnym pozorem, nie może odróżniać polityki od religii (podobnie jak nie może odróżniać życia prywatnego od publicznego). Dla wierzącego katolika polityka jest zawsze podporządkowana zasadom Religii, nigdy nie odwrotnie. Podobnie zresztą jak każda inna dziedzina życia. Katolik nie ma podwójnej, potrójnej czy poczwórnej moralności jak np. żydzi czy protestanci. Katolik ma tylko jedną moralność, tylko jeden system i hierarchię wartości - katolicką. Tak więc ktoś kto jest heretykiem, a więc wrogiem Wiary katolickiej, nie może jednocześnie być patriotą ani prawdziwie kochać Ojczyzny, nie może zrobić dla niej niczego obiektywnie dobrego, gdyż najważniejszym dobrem Ojczyzny jest to, aby była ona katolicka, aby synowie jej Narodu byli dobrymi katolikami i zbawili swe dusze. Nie ma większego dobra Ojczyzny. Dobra doczesne i materialne, nawet wolność, są wobec tego niczym.
czwartek, 15 sierpnia 2019
Kazanie x bp. Donalda H. Sanborna: Starania o rękę.
J. Exc. x bp. Donald H. Sanborn |
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Chciałbym poruszyć temat starań o rękę, który dotyczy nie tylko młodych, ale też rodziców oraz dziadków, którzy mogą być zobligowani, aby poinstruować potomnych. Celem starań o rękę jest znalezienie męża (dla kobiety) i żony (dla mężczyzny). Co istotne, zalotów nie można rozpatrywać jako celu samego w sobie, bowiem może to być okazją do grzechu. Niekonieczną okazją do grzechu, ale jednak niebezpieczeństwem. Niektóre typy zalotów są bardzo poważnymi źródłami pokus. Tak jak są różne okazje do grzechu, do nich należy zaliczyć też starania o rękę. Przede wszystkim, te sprawy nie powinny absorbować ani być dozwolone młodzieży poniżej 18. roku życia. Przypadki, kiedy nastolatkowie często przebywają w obecności płci przeciwnej, na przykład chodzą razem na pizzę, należy zaliczyć do niewłaściwych zachowań. Starania o rękę powinny być czasem kontrolowanym, pod ścisłym nadzorem rodziców. Jeśli dochodzi do częstego mieszania się płci, jest to wynik zaniedbania wychowania. Pojawia się pytanie jak zaradzić takiej sytuacji? Osoby chcące znaleźć żonę (męża) powinny wiedzieć, co jest w nich wartością decydującą o właściwym wyborze kandydatki (kandydata). Większość osób zapoznaje się i wiąże się ze sobą z uwagi na atrakcyjny wygląd fizyczny. Osoby będące już w związkach małżeńskich z perspektywy czasu mogą przyznać, że akurat ten czynnik w najmniejszym stopniu przyczynia się do poczucia szczęścia w małżeństwie. Jest to bardzo ulotny element, każdy nieuchronnie starzeje się i nie da się tego uniknąć. Będąc w wieku sześćdziesięciu lub siedemdziesięciu lat atrakcyjny wygląd fizyczny nie jest już możliwy. Jeśli zdamy sobie z tego sprawę i zakomunikujemy to dzieciom dojdziemy do wniosku, że wiara i cnota to kluczowe atrybuty dobrego kandydata. Mężczyźni powinni przede wszystkim brać pod uwagę kandydatki będące katoliczkami - ceniącymi czystość obyczajów, wierność, posłuszeństwo, gospodarność. Powinny być dobrymi kucharkami i osobami trzymający porządek w domu oraz posiadającymi podstawowe umiejętności domowe. Nie inaczej jest w przypadku kobiet, które powinny wybierać spośród katolików, godnych tego miana. Ci mężczyźni muszą być wiernymi, czystych obyczajów, dbającymi o bezpieczeństwo małżonki, cnotliwymi, a także odnosić się z życzliwością i szacunkiem doceniając kobiecość i zarazem godność potencjalnej żony. Mężczyźni muszą mieć świadomość swoich obowiązków, wykonywać je, mając zakorzenione poczucie obowiązku wynikające z honoru. Nie mogą zapominać o odpowiedzialności i gospodarności. Dlatego też młodzież płci męskiej powinna unikać kandydatek nie-katoliczek lub słabych w wierze. Należy odrzucić te kandydatki, których nieczystość obyczajowa objawia się w nieskromnych ubiorach, rozmowach czy zwyczajach, jak również te dziewczyny, które są gadatliwe, krzykliwe i aroganckie, mające tendencje do dominowania. Nie należy brać pod uwagę tych, które są rozrzutne podczas długich zakupów. Ogólna próżność, makijaże i fryzury sugerujące brak zamiłowania do czystości to kolejne punkty, dzięki którym można podjąć właściwą decyzję. W standardowych warunkach miejsce kobiety jest w domu. Jeśli potencjalna kandydatka myśli o zostaniu na przykład prawniczką, lekarką czy pilotką, trzeba zwrócić uwagę, że nie byłoby to w zgodzie z celem, do którego została stworzona przez Pana Boga. Ogólnie rzecz biorąc, kobieta powinna być pomocna mężowi, więc gdy myśli o zajmowaniu pozycji, które wiążą się z władzą, jest to sprzeczne z tą powinnością. To prawda, że są wyjątki, natomiast zasadniczo powinno się trzymać wyznaczonej reguły. Jeśli zatem jakaś kobieta myśli o karierze zawodowej, to niech nie próbuje łączyć tych zamiarów ze stanem małżeńskim, z którego wypływające obowiązki nie będą właściwie wypełniane. Jeżeli mężczyźni widzą kobiety o takim zapatrywaniach, to nie mogą liczyć na owocny, katolicki związek małżeński. Rola żony to rola matki. Niezrozumienie tego i roli kobiety w domu przy wychowywaniu dzieci skutkuje bardzo źle, lepiej aby takie dzieci nie przychodziły na świat, skoro mają mieć taką mamę z dala od jej obowiązków. Wybór jest prosty: te macierzyńsko-domowe obowiązki w katolickim związku męża i żony lub pogoń za karierą, ale w pojedynkę. Dzisiejsze społeczeństwo stara się malować zupełnie inny obraz małżeństwa i wychowywania dzieci, ale jest on fałszywy. Musimy pamiętać, że rola matki to najwznioślejsze zadanie do wykonania tutaj w doczesności, wyżej plasuje się tylko konsekrowane dziewictwo. Tylko zupełne poświęcenie się Panu Bogu przewyższa godność macierzyńską. Święty Pius X powiedział, że największym zawodem ze wszystkich jest zawód nauczyciela. Wynika to z tego, że nauczając formujemy ludzi. Można powiedzieć, że wpływ matki jest tutaj najistotniejszy, nawet większy od oddziaływania ojca, księdza czy nauczycieli w szkole. To matka kształtuje serca dzieci, niezależnie czy jest to córka czy syn. Zauważmy, że wzmiankowanej godności macierzyńskiej nie sposób w ogóle porównać z wyżej wspomnianymi zawodami, w których jak się powszechnie uważa, kobieta się realizuje.
środa, 14 sierpnia 2019
Michał Mikłaszewski: Krótkie wspomnienia z minionej dekady i podsumowanie lefebryzmu.
"Piesza Międzynarodowa Pielgrzymka Tradycji Katolickiej na Jasną Górę" Zdjęcie za: artykuł (o tytule j.w.) na ekai.pl, który był bezpośrednim powodem napisania niniejszego tekstu. |
Dziś w Kościele katolickim Wigilia Święta Wniebowzięcie N.M.P, jest to dzień, w którym tradycyjnie pielgrzymi idący z całej Polski wkraczają do Częstochowy i na Jasną Górę. W tym roku już po raz dwudziesty piąty wkraczają tam również pielgrzymi związani z FSSPX - Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X, które w przyszłym roku będzie obchodzić 50-lecie swojego istnienia (założone zostało w 1970 r. przez abp. Marcelego Lefebvra) a w tym roku obchodzi 25-lecie stałej obecności i działalności na ziemiach polskich. Pozwolę sobie z tej okazji na chwilę nostalgii i wspomnień, gdyż jest to po części także i moja osobista historia. W tym roku moja bowiem dokładnie 10 lat, od kiedy poznałem ogólnie pojętą Tradycję Katolicką. W 2009 roku zainteresowałem się tradycyjną liturgią rzymską (będąc wcześniej przez prawie sześć lat ministrantem w lokalnej parafii Novus Ordo). Wcześniej cała moja wiedza na ten temat ograniczała się do tego, co usłyszałem od rodziców i dziadków, a więc że kiedyś, za ich młodości, Msza była odprawiana po łacinie, i tyłem do ludzi. Nie miałem wówczas pojęcia, że w rzeczywistości było to coś zupełnie innego, tak odmiennego od znanego mi dobrze Novus Ordo Missae.
Kościół p.w. Ducha Świętego w Bytomiu. |
Kaplica FSSPX w Chorzowie. |
wtorek, 13 sierpnia 2019
Papież Leon XIII o wolności prawdziwej i fałszywej.
Zarówno nie może Kościół pochwalić tej wolności, która świętością praw boskich pomiata i należne prawowitej władzy posłuszeństwo wypowiada. Jest to bowiem swawola raczej niż wolność, i słusznie św. Augustyn nazywa ją ,,wolnością zatracenia"; a Książę Apostołów ,,zasłoną złości (1 P 2, 16). Co więcej, będąc sprzeczną z rozumem, jest ona prawdziwą niewolą, ,,gdyż wszelki co czyni grzech, jest sługą grzechu" (J 8, 34). Prawdziwa i pożądania godna wolność: w życiu prywantym wypiera niewolę błędu i tyranię namiętności, w życiu publicznym mądrze obywatelom przewodniczy i szeroką daje im w sferze dobra swobodę działania, a zarazem broni państwa od obcej przemocy.
Tej zacnej i godnej człowieka wolności nikt tyle co Kościół nie pochwala, i żadnych Kościół po wsze czasy nie zaniechał starań, by ją ludziom zabezpieczyć.
W rzeczy samej, cokolwiek w państwie dobru powszechnemu osobliwie służy, cokolwiek dla ukrócenia samowoli książąt ze szkodą ludu rządzących mądrze postanowiono co zabrania największej władzy natrętnego wtrącania się w sprawy miejskie i rodzinne, co strzeże godności i osobistych praw człowieka, oraz słusznego podziwu praw i obowiązków pomiędzy obywatelami: to wszystko, jak świadczą pomniki przeszłości, Kościół katolicki albo wynalazł, albo w życie wprowadził, albo bronił wytrwale. Kościół więc zawsze ze sobą zgodny, z jednej strony odrzuca nadmierną wolność, która tak u jednostek ja u narodów, albo w swawolę się przeradza albo w niewolę, z drugiej strony skłania się chętnie ku ulepszeniom, jakie dzień każdy przynosi, byle prawdziwie służyły pomyślności niniejszego życia, pola zasług i wędrówki do wieczności.
Papież Leon XIII
Fragment encykliki: Immortale Dei
niedziela, 11 sierpnia 2019
Papież Benedykt XV o wielkości Narodu Polskiego.
5 VIII 1920 r. Papież Benedykt XV wystosował do biskupów świata przesłanie "O zmiłowanie Boże nad Polską" w którym prosił o modlitwę za Polskę. Nie miał wątpliwości, że Polacy, stając wobec czerwonej zarazy, są jak rycerze broniący Europy przed wrogami Chrystusa.
Wcześniej, mianując nuncjuszem apostolskim w odrodzonej Polsce x. Ambrożego Rattiego (późniejszego Papieża Piusa XI) skierował do niego te słowa:
"Nie bój się trudności – pójdziesz przecie do narodu, w którym Wiara św. pierwsze miejsce zajmuje, a on sam swą religijnością pierwsze zajmuje miejsce wśród narodów. Polonia semper fidelis – Polska zawsze wierna. Pójdziesz do Narodu-Męczennika, który za wiarę i wolność tyle krwi przelał, a oto dziś wstaje z grobu do nowego życia i choć jeszcze ma na sobie śmiertelne powijaki, już nie jest w grobie"
sobota, 10 sierpnia 2019
Papież Pius XI o dostojności kapłana katolickiego.
"Jasno wynika stąd niewypowiedziana dostojność kapłana katolickiego, który posiada władzę nad Ciałem Jezusa Chrystusa i cudownym sposobem sprowadza go na ołtarze oraz rękami niejako Zbawiciela Bożego składa wiecznemu majestatowi Boga nieskończenie miłą mu ofiarę. "Są to rzeczy zadziwiające", woła słusznie św. Jan Chryzostom, "zadziwiające i niepojęte" (...) Spośród wielu władz, które kapłan ku dobru mistycznego ciała Jezusa Chrystusa posiada, zamierzamy się rozwieść dłużej nad jedną, wymienioną już wyżej; mamy na myśli ową władzę, "której - aby przytoczyć zdanie św. Jana Chryzostoma - Bóg nie udzielił ani aniołom, ani archaniołom" (O kapłaństwie, ks. III, 5), mianowicie władzę odpuszczania grzechów: "których odpuścicie grzechy, są im odpuszczone; a których zatrzymacie, są zatrzymane" (Jan XX, 23). Pełna tajemniczej grozy jest ta władza i tak Bogu tylko właściwa, że nawet pycha ludzka musiałaby odrzucić możliwość powierzenia jej ludziom: "Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie sam Bóg?" (...) Olbrzymia jest zatem, Czcigodni Bracia, godność kapłańska. Szczytnego jej blasku nie zaciemnią opłakane i pożałowania godne przewiny nielicznych kapłanów z ułomności natury ludzkiej spełnione. (...) Należy jeszcze nadmienić, że kapłan niebezpieczną bardzo popełnia pomyłkę, jeśli pod wpływem źle pojętej gorliwości zaniedbuje własne uświęcenie, a wszystkie swe siły poświęca prawom zewnętrznym, choćby najlepszym swego posłannictwa. (...) "
Papież Pius XI, Encyklika "Ad Catholici Sacerdotii Fastigium"
czwartek, 1 sierpnia 2019
Michał Mikłaszewski: O "cudach", "objawieniach", "orędziach" i innych mamieniach szatańskich.
Bardzo częstym "argumentem" używanym przeciwko tzw. "sedewakantystom" (czyli po prostu Katolikom Rzymskim integralnym) są rzekome "cuda" czy "objawienia", jakie mają mieć miejsce w soborowym "kościele". Chodzi tu zwłaszcza o rzekome cuda eucharystyczne, które mają być koronnym dowodem na ważność tzw. nowej "mszy" i co za tym idzie nowych "święceń kapłańskich", a to miało by stanowić poważną lukę w naszej argumentacji i niezbity dowód na to, że jest ona w całości fałszywa (co samo w sobie jest już nonsensem, bo nawet gdyby hierarchia Novus Ordo zachowała ważne święcenia i sakramenty, to i tak byłaby wciąż heretycka i schizmatycka, a więc nie różniła by się niczym od np. większości schizmatyków wschodnich czy starokatolików, którzy mają ważne święcenia i sakramenty). Najczęściej są to osoby niedouczone, którym brakuje jakichkolwiek argumentów merytorycznych czy teologicznych, nie rozumieją oni podstawowych zasad panujących w Kościele, często nie znają nawet podstaw Katechizmu. Gdyby je znali, to wiedzieli by, że Kościół katolicki jest instytucją hierarchiczną, i to hierarchia kościelna (a nie np. zwykli wierni czy księża) posiada asystencję Ducha Świętego oraz władzę jurysdykcji czyli rządzenia, aby stwierdzić np. co jest cudem a co nie, czy objawienie prywatne jest prawdziwe czy fałszywe etc. Tak więc zwykły świecki czy nawet kapłan nie ma prawa orzekać o "cudach" czy "objawieniach", a tym bardziej o tym co jest doktryną katolicką a co nie jest, jak to ma miejsce w sektach protestanckich lub u lefebrystów, ale nie w Kościele katolickim. A więc jest oczywiste dla każdego katolika, że aby mógłby być cud, to musi być prawowita władza duchowna, która by go potwierdziła. A takiej władzy na chwilę obecną nie ma. Nie ma więc mowy o żadnych cudach w modernistycznym Neokościele, są to co najwyżej domniemane "cuda", które niczego nie wykazują ani nie udowadniają.
Tzw. "prawosławni" (schizmatycy wschodni) także twierdzą że u nich dzieją się "cuda" których nauka nie potrafi wyjaśnić. Czy one także pochodzą od Boga? Czy Bóg je dopuszcza? Wątpię. Oznaczało by to, że Pan Bóg dopuszcza cuda które są uwiarygodnieniem fałszywej religii, a więc że Bóg uwiarygadnia fałsz, kłamstwo, czyli zło. Oznaczało by to więc że prawdą jest bluźnierstwo wypowiedziane w tym roku przez Bergoglio, iż "Bóg pragnie różnorodności religii". Jest to jednak oczywisty nonsens, i katolikowi nawet przez myśl coś takiego nie powinno przejść!
Wiara katolicka nie opiera się na cudach, ani nie wynika z cudów. Cuda nie są źródłem Wiary! Tak twierdzą owszem liczni fideiści i fanatyczni "mistycyści", jednak jest to herezją. Wiara katolicka opiera się na rozumowym poznaniu Prawd Wiary, nauczanych przez Kościół, Wiara rodzi się więc ze słuchania (lub, zwłaszcza obecnie, także czytania) tego co Kościół naucza, i uznania tego za Prawdę, aktem woli tj. rozumu. Cuda są danymi od Boga zewnętrznymi znakami, dowodami mającymi potwierdzać Prawdę Objawioną, nie są one jednak w żaden sposób konieczne do przyjęcia tejże Prawdy. Przede wszystkim, najważniejsze są cuda wykonane przez Chrystusa i opisane na kartach Ewangelii. Wszystkie zaś późniejsze cuda, które miały miejsce w ciągu wieków, do ważności potrzebują potwierdzenia od Kościoła. Tak jak Kościół jest kustoszem i jedynym nauczycielem Pisma Św. i całego depozytu Wiary, tak samo jest też strażnikiem i wyznacznikiem wszelkich zjawisk nadprzyrodzonych. Tak samo jak Pismo Św. bez Kościoła, bez jego nieomylnego zatwierdzenia i wykładni jest całkowicie bezużyteczne, i nadaje się jedynie na spalenie, tak samo i wszelkie cuda, bez zatwierdzenia przez władzę Kościoła, są całkowicie nic nie warte. Tak samo jak Pismo Św. interpretowane przez heretyków może prowadzić na zatracenie, tak samo i fałszywe cuda, które dzieją się poza Kościołem i wbrew Kościołowi, prowadzą na zatracenie. To Kościół katolicki decyduje i potwierdza co jest cudem a co nie, nigdy nie odwrotnie. To nie "cuda" określają jakiś byt mianem Kościoła. Tam gdzie nie ma prawdziwej Wiary katolickiej, tam nie ma też Kościoła katolickiego, jest tylko sekta heretycka. Gdyby było inaczej, to każda sekta mogła by sobie uroić że u niej dzieją cuda, i mówić że to ona jest prawdziwym Kościołem. Wiara pochodzi z Objawienia Bożego, a nie z cudów. Jeżeli coś jest sprzeczne z Objawieniem to znaczy, że jest fałszywe.
Ponad to, domaganie się od Pana Boga, aby wszystko, zawsze, wszędzie i każdemu z osobna potwierdzał licznymi cudami, jest zwyczajną pychą i grzechem niedowiarstwa, podobnie jak było u św. Tomasza Apostoła, który żądał od Chrystusa cudu, bo nie chciał uwierzyć w Jego Zmartwychwstanie. Te ciężkie czasy w których obecnie żyjemy, czasy zamętu i zamieszania, w których wielu zagubiło się i pobłądziło, wielu straciło Wiarę i przeszło czy do różnych sekt i herezji, czy to do niewiary, są niewątpliwie czasami próby (być może próby ostatecznej, tego nie wiemy, tylko Bóg to wie), czasami w których Pan Bóg testuje naszą wierność. Nie ma więc co spodziewać się w tych czasach jakiś spektakularnych cudów czy znaków, które potwierdzały by Wiarę katolicką. Trzeba po prostu trwać i wierzyć w to co wszyscy, zawsze i wszędzie wierzyli, trwać w Kościele katolickim, przy Kapłanach katolickich, przyjmując katolickie, ważne i godziwe Sakramenty Święte, a uważać i zamykać uszy na zwodzicieli, oraz ostrzegać przed nimi. "W cierpliwości waszej otrzymacie dusze wasze." - mówi Chrystus Pan. On także ostrzegał: " Patrzcie, żeby was nie zwiedziono; bo ich wiele przyjdzie w imię moje, mówiąc: Że ja jestem, a czas się przybliżył, nie chodźcież tedy za nimi." Chrystus zapowiedział także, że będą liczni fałszywi prorocy i fałszywe cuda i znaki, oraz ze zwiedzeni zostaną, jeśli to możliwe, także i wybrani. Dziś oto moderniści i inni heretycy mówią nam właśnie : "tu jest Chrystus [w Sokółce]!" albo "tam jest Chrystus [w Legnicy]!". Czy mamy iść za nimi?
Jednak to nie koniec absurdów, dziś właśnie usłyszałem w pewnej dyskusji "argument", który najpierw mnie rozbawił, a potem przeraził (jak bardzo ktoś może być zagubiony i zaślepiony). Jest to dowód na fanatyczną i sekciarską wręcz wiarę w różne, także niepotwierdzone przez Kościół, prywatne "objawienia". My katolicy wiemy doskonale, że źródłem Bożego Objawienia jest Pismo Św. i Tradycja Apostolska, których naucza nas Święty Kościół katolicki w swym nieomylnym Magisterium. Na tym się opieramy, na tym, i tylko na tym, opiera się cała nasza argumentacja. Jednak niektórzy wyżej niż nieomylne Magisterium Kościoła, stawiają jak się okazuje wizje i objawienia prywatne, które przecież w ogóle nie są źródłem Wiary... Jest to tym bardziej zatrważające, gdy czynią to ludzie uważający się za "tradycjonalistów". Otóż przeczytałem że (pisownia oryginalna):
gdyby oni [w domyśle: sedewakantyści, przyp. red. T.T.] dostali nawet objawienie NJMP a ona by powiedziała że nom jest ważny a papiex to papież to oni by i tak to odrzucili i by stwierdzili że,, nie ma,, władzy Kościelnej która by mogła te objawienie potwierdzic
No cóż, jak dobrze wiemy niektórym pseudo-tradycjonalistom "Matka Boża" objawiała się, i wmówiła że to oni są "papieżami", a ci słuchając się zjawy zamiast Magisterium Kościoła, zakładali sekty (przykład - Palmar de Troya)... Innym pseudo-tradycjonalistom być może ta sama zjawa wmawiała że posoborowa hierarchia jest prawdziwa i katolicka, i dlatego wciąż zamiast słuchać Magisterium Kościoła, słuchali zjawy i tkwią w sekcie Novus Ordo. Dla nas, Katolików Rzymskich integralnych jest oczywiste, że gdyby "Matka Boża" objawiła się i twierdziła że heretycki i bluźnierczy NOM jest ważny i katolicki albo że jawny heretyk jest prawdziwym katolickim papieżem, to by znaczyło że demon się nam objawił (jak np. w Medjugorie) a nie prawdziwa Matka Boża. Bowiem, jak naucza nas Święty Paweł Apostoł: „Ale choćbyśmy my, albo anioł z nieba głosił wam wbrew temu, cośmy wam głosili, niech będzie przeklęty. Jak przedtem mówiliśmy tak i teraz znowu mówię: Jeśliby wam kto opowiadał Ewangelię wbrew tej, którąście otrzymali, niech będzie przeklęty” (List do Galatów I, 8-9).
Naprawdę są to straszne brednie i majaczenia w wykonaniu tych biednych ludzi, śmieszne ale zarazem tragiczne, jakoby Święta Wiara katolicka miała opierać się nie na niezmiennym i nieodwołalnym Magisterium, na naukach i nieomylnych dokumentach Świętych Soborów Powszechnych i Papieży, Ojców i Doktorów Kościoła, traktatach wielkich teologów, Kapłanów i Biskupów katolickich, tylko na nieuznanych przez Kościół katolicki, przez Jego prawowitą hierarchię "cudach" i fałszywych "objawieniach", sprzecznych z odwiecznym Magisterium Kościoła. Ale to pokazuje najlepiej całkowity brak znajomości zasad Wiary, i to absolutnych jej podstaw które wynikają z Katechizmu i katolickiego Credo, które powinny znać małe dzieci przystępujące po raz pierwszy do Sakramentów Świętych...
środa, 31 lipca 2019
Fragment Przemówienia Papieża Piusa XII o małżeństwie katolickim i wychowaniu dzieci.
,,Jest rzeczą dziwną, a jak stwierdził to Papież Pius XI w swojej encyklice, rzeczą godną pożałowania, że podczas gdy nikt nie marzyłby nawet o raptownym zdobyciu zawodu mechanika czy inżyniera, lekarza czy prawnika bez odpowiedniej praktyki lub przygotowania, codziennie jednak znajduje się wiele młodych mężczyzn i kobiet, które zawierają związek małżeński nie zastanawiając się nawet na chwilę nad uprzednim przygotowaniem się do oczekującego ich trudnego zadania wychowania dzieci. A skoro św. Grzegorz Wielki mógł wyrazić się o kierowaniu duszami jako o „sztuce sztuk”, to doprawdy nie ma trudniejszej i wymagającej większej wytrwałości sztuki jak urobienie dziecięcej duszy; dusze te bowiem są tak delikatne, tak łatwo ulegają spaczeniu przez bezmyślny wpływ lub złą radę, tak trudno po właściwej drodze je kierować i tak łatwo mogą być spaczone; łatwiej niż na wosku wytłoczyć na nich można zgubne i niezatarte znamię przez szkodliwe wpływy lub karygodne zaniedbania."
Fragment Przemówienia Ojca Świętego Piusa XII, 26 października 1941 r.
środa, 10 lipca 2019
Testament duchowy św. Piusa X
"Jeśli kiedykolwiek zetkniecie się z chlubiącymi się tym, że są wierzący, że są oddani Papieżowi, i chcą być katolikami, ale nazwanie klerykałami mają za największą obrazę, powiedźcie uroczyście, że oddane dzieci Papieża to ci, którzy są posłuszni jego słowu i we wszystkim go słuchają, a nie ci, którzy czynią zabiegi, by uniknąć wypełnienia jego rozkazów lub aby naleganiem godnym ważniejszych spraw wymusić na nim zwolnienia czy dyspensy tym boleśniejsze, im większe wyrządzają szkody lub zgorszenie. Nigdy nie ustawajcie w powtarzaniu, że choć Papież miłuje i zatwierdza katolickie stowarzyszenia, które za cel mają również dobro materialne, zawsze wpajał, że najważniejsze musi być w nich dobro moralne i religijne, oraz że ze słusznym i godnym pochwały zamiarem ulepszenia warunków pracownika i chłopa zawsze musi być zespolona miłość do sprawiedliwości i korzystanie z uprawnionych środków, aby zachować harmonię i pokój między różnymi stanami. Jasno mówcie, że stowarzyszenia mieszane, sojusze z niekatolikami dla materialnego dobrobytu są w pewnych określonych warunkach dozwolone, ale że Papież woli te związki wiernych, które porzuciwszy wszelki wzgląd ludzki i zamknąwszy uszy na wszelkie przeciwne pokusy i groźby, zawierane są wokół tego sztandaru, który choć wielokrotnie zwalczany, jest najwspanialszy i najchwalebniejszy, bowiem jest sztandarem Kościoła."
Fragment przemówienia św. Piusa X wygłoszonego do kardynałów na konsystorzu 27 maja 1914 r.
(Testament duchowy św. Piusa X)
wtorek, 25 czerwca 2019
JUŻ JEST! Nowy (podwójny) numer "Myśli Katolickiej - Organu Katolików Świeckich" (III — IV, V— VI AD 2019).
Z największą przyjemnością oddajemy w Państwa ręce kolejny już, podwójny – drugi i trzeci numer czasopisma „Myśl Katolicka - Organ katolików świeckich”. Po blisko 4 miesiącach udało nam się wreszcie skompletować to poszerzone wydanie, z dwukrotnie większą zawartością treści, niż w poprzednim numerze. [...] Zachęcamy wszystkich czytelników do lektury.Ze wstępu Od Redakcji.
W numerze między innymi:
Wstęp Od Redakcji
Wizyta duszpasterska J. Exc. x Bp. Donalda H. Sanborna w Krakowie.
Poza Kościołem nie ma zbawienia
PILNE! Profesor KUL zniszczył życie młodego i zdolnego studenta
XIV Pielgrzymka katolicka do Kalwarii Zebrzydowskiej – 1 czerwca 2019 r.
Jezus Chrystus potępia tolerantyzm.
27 kwietnia 2019 r. zmarł Ojciec Joseph Collins, R.I.P. †
65 rocznica kanonizacji św. Piusa X przez papieża Piusa XII.
Czym jest Instytut Rzymskokatolicki.
X. Rafał Trytek: Kazanie na Boże Ciało (fragment)
Wszystkie osoby zainteresowane otrzymaniem papierowej lub cyfrowej wersji tego numeru jak również otrzymywaniem prenumeraty kolejnych numerów (cyfrowej bądź papierowej) proszone są o kontakt na adres e-mail naszej redakcji: myslkatolicka@gmail.com .
Serdecznie zapraszamy do kontaktu i współpracy wszystkich ludzi dobrej woli!
niedziela, 2 czerwca 2019
XIV Pielgrzymka katolicka do Kalwarii Zebrzydowskiej - 1 czerwca 2019 r.
Fot. Michał Mikłaszewski |
Dnia 1 czerwca AD 2019, w I Sobotę miesiąca, święto bł. Jakuba Strepy oraz wspomnienie św. Anieli Merici, odbyła się XIV już pielgrzymka Wiernych rzymskich katolików integralnych pod przewodnictwem i duchową opieką Wiel. x. Rafała Trytka IR. do sanktuarium pasyjno-maryjnego w Kalwarii Zebrzydowskiej, zwanego "Polską Jerozolimą".
Pielgrzymka tradycyjne rozpoczęła się od Mszy Św. odprawionej w krakowskiej kaplicy p.w. Matki Bożej Królowej Polski o godz. 7.45. Po Mszy Św. odbyło się wystawienie Najświętszego Sakramentu i nabożeństwo pierwszosobotnie ku czci Najświętszego Serca Pana oraz Najświętszej Maryi Panny (ze śpiewem ludowym Litanii Loretańskiej).
Po skończonej Mszy Św. i nabożeństwie, wierni udali się do Kalwarii Zebrzydowskiej, na miejsce rozpoczęcia na Placu Rajskim przed Bazyliką Matki Bożej Anielskiej. Stamtąd pielgrzymka ruszyła dróżkami Matki Bożej na Górę Kalwarię (wzgórze Żar), do kościoła Ukrzyżowania i kaplicy Grobu Bożego (jest to najstarsza część Sanktuarium założonego w tym miejscu przez wojewodę krakowskiego Mikołaja Zebrzydowskiego w roku Pańskim 1600, po tym jak w cudowny sposób miał on ujrzeć przez okno lanckorońskiego zamku nad górą Żar trzy płonące krzyże unoszące się ku niebu.).
środa, 29 maja 2019
Święty Pius X - przemowa do kardynałów.
Przemowa
miana przez św. Piusa X do świeżo kreowanych kardynałów dnia
17 kwietnia 1907, przeciw neo-reformizmowi religijnemu
Przyjmujemy z żywym upodobaniem wyrażone przez was uczucia czci i miłości synowskiej względem Nas i tej Stolicy Apostolskiej. Przyjmując waszą podziękę, musimy powiedzieć, że świetne cnoty, które was zdobią, prace zbożne, któreście spełnili i inne godne uznania usługi, któreście na różnych polach oddali Kościołowi, sprawiły, iż was zaliczono w poczet Naszego świętego Senatu. Toteż cieszy Nas nie tylko nadzieja, ale pewność, że wyniesieni do nowej godności, oddacie, jak czyniliście dotąd, umysł i siły na usługi rzymskiego Papieża w rządzeniu Kościołem.
Jeśli rzymscy Papieże zawsze potrzebowali zewnętrznej pomocy do spełnienia swego posłannictwa, to ta potrzeba daje się żywiej odczuć dzisiaj z powodu nader ciężkich warunków czasu, w którym żyjemy i z powodu ciągłych zamachów, skierowanych przeciw Kościołowi przez jego wrogów.
Atoli nie sądźcie, Wielebni Bracia, że mamy na myśli zdarzenia, zaszłe we Francji; bolesne one, lecz nagrodzone sowicie większą pociechą: przedziwną jednością czcigodnego Episkopatu, szlachetną bezinteresownością duchowieństwa, pobożną wytrwałością katolików, gotowych do wszelkiego poświęcenia dla obrony wiary i chwały ojczyzny. W ten sposób pokazało się znowu, że prześladowania ujawniają tylko cnoty prześladowanych i budzą dla nich powszechny podziw.
I wiecie, Wielebni Bracia, że nie lękał się wówczas Kościół, gdy cezarowie ogłaszali edykta pierwszym chrześcijanom: albo wyrzec się czci Jezusa Chrystusa, albo umrzeć, ponieważ krew męczenników była nasieniem nowych wyznawców wiary. Ale bolesna walka, która każe Kościołowi powtarzać: Ecce in pace amaritudo mea amarissima (*), to walka, pochodząca ze zboczenia umysłu, zapoznającego jego nauki i wznoszącego w świecie okrzyk owego buntu, co wygnał buntowników z nieba.
Buntownikami otwartymi są ci, którzy wyznają i rozszerzają podstępnie potworne błędy o rozwoju dogmatu, o powrocie do czystej Ewangelii, tj. wolnej, jak powiadają, od tłumaczeń teologii, od orzeczeń Soborów i zasad ascetycznych, o uwolnieniu się spod wpływu Kościoła, sposobem jednak nowym, bo bez buntu, aby nie być od niego odciętym, a bez poddania mu się, aby pozostać przy własnych przekonaniach – wreszcie o przystosowaniu się do czasów we wszystkim, w mówieniu, pisaniu i głoszeniu jakiejś miłości bez wiary.
Widzicie dobrze, Wielebni Bracia, że My, którzy winniśmy bronić wszystkimi siłami powierzonego Nam skarbu, lękamy się słusznie wobec tego nieprzyjacielskiego ataku; wszak nie jest on jednym kacerstwem, ale zbiorem wszystkich kacerstw zmierzającym do obalenia fundamentów wiary i zniszczenia chrześcijaństwa.
Tak, do zniszczenia chrześcijaństwa, albowiem Pismo św. nie jest dla tych nowożytnych heretyków żywym źródłem wszelkich prawd, lecz zwyczajną książką; natchnienie odnosi się tylko do nauk dogmatycznych, rozumianych wszakże według ich tłumaczenia i prawie się nie różni od poetyckiego natchnienia Eschyla i Homera; Kościół jest prawowitym tłumaczem Biblii, ale poddanym prawidłom tzw. wiedzy krytycznej, która rządzi teologią i czyni ją swą niewolnicą. Na koniec w tradycji wszystko jest względne i podległe zmianom, a stąd powaga Ojców bez znaczenia. A te wszystkie i niezliczone inne błędy wykładają w dziełkach, pismach periodycznych, ascetycznych książkach, a nawet powieściach, osłaniając je dwuznacznymi wyrazami i mglistymi formami, aby mieć zawsze otwartą furtkę do obrony, aby ujść oczywistego potępienia i chwytać w swe sidła niebacznych.
Liczymy wszakże i na pomoc waszą, Wielebni Bracia, że poznacie teraz ze swymi Biskupami-sufraganami tych rozsiewaczy kąkolu, że się dołączycie z Nami w ich zwalczaniu, że Nas będziecie uwiadamiali o grożącym duszom niebezpieczeństwie, że będziecie donosili o ich książkach św. Kongregacjom rzymskim, że nadto, korzystając z władzy, której wam udzielają św. kanony, będziecie je uroczyście potępiali, przekonani o ważności obowiązku, któryście na siebie przyjęli, pomagania Papieżowi w rządzeniu Kościołem, zwalczaniu błędu i obronie wiary aż do przelania krwi. Zresztą ufamy w Panu, Ukochani Synowie, że Nam w czasie stosownym udzieli potrzebnej pomocy. Błogosławieństwo zaś apostolskie, o któreście prosili, niech zstąpi obficie na was, na kler i lud waszych diecezyj, na wszystkich czcigodnych biskupów i wybranych synów, którzy swą obecnością uświetnili ten uroczysty obrzęd, na waszych i ich krewnych; i niech będzie źródłem dla wszystkich i dla każdego najcenniejszych łask i najsłodszych pociech.
Cyt. za czasopismem wydawanym przez Kurię krakowską: "Notificationes e Curia Principis Episcopi Cracoviensis". (J. Card. Puzyna). A. D. 1907. Nr. VII, VIII, IX, ss. 53-54. (Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
"Ecce in pace amaritudo mea amarissima" – "Oto w pokoju gorzkość moja największa" (Iz. 38, 17). – Przyp. red. Ultra montes.
piątek, 10 maja 2019
PILNE! Profesor KUL zniszczył życie młodego i zdolnego studenta, aby ukraść jego dorobek.
W związku z tragicznymi, a zarazem
skandalicznymi wydarzeniami, które niedawno rozegrały się w Lublinie, a o
których inne „katolickie media”
milczą, postanowiliśmy z chrześcijańskiego obowiązku sprawę nagłośnić. Sytuacja
jest szczególnie bliska sercom naszej redakcji, ponieważ prześladowaniami
dotknięty został młody katolicki aktywista i intelektualista. Niestety sprawę
sukcesywnie stara się zamieść pod dywan, a fakty odwraca do góry nogami. Ponieważ
sytuacja jest nieco skomplikowana i ma wiele wątków, pragniemy prosić Państwa o
zapoznanie się z całością niniejszego artykułu, gdyż integralne poznanie
wszystkich kwestii jest wymagane do zrozumienia sprawy. Z pytaniami w tej sprawie zwróciliśmy się do obu stron konfliktu. Nie zdradzamy
tożsamości części naszych informatorów, ponieważ boją się oni represji ze
strony liberalnych władz uczelni.
…
Nie od dzisiaj w kręgach
katolickich popularna jest opinia, że Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła
II nie jest miejscem gościnnym dla wartości chrystusowych. Coraz to kolejne
afery i skandale są tego wyłącznie potwierdzeniem. Donośnym wyrazem zepsucia
stało się dopuszczenie przez Jego Magnificencję Antoniego Dębińskiego studiów
gender jako przedmiotu wykładowego. Niestety jakiekolwiek próby reformowania
tego stanu rzeczy są z góry skazane na niepowodzenie, a ich inicjatorzy są
prześladowani. Dla utrzymania liberalnego stanu rzeczy, władze KUL gotowe są nawet
pozbyć się jednego ze swoich najlepszych studentów. Chronią natomiast wątpliwej
sławy profesora, który zniszczył życie tego młodego człowieka, aby ukraść jego
dorobek.
Mateusz Wesołowski jest studentem V
roku prawa i III roku historii. Odbiera maksymalne stypendium naukowe, a w tym
roku akademickim zostało przyznane mu także stypendium ministra za wybitne
osiągnięcia naukowe w kwocie maksymalnej, tj. 15 tysięcy złotych. Żaden inny
student KUL takiego stypendium nie dostał. Mateusz to jednak nie typ zwykłego
kujona i mola książkowego. Prócz wybitnych osiągnięć naukowych może on poszczycić
się także nie lada jakimi osiągnięcia organizacyjnymi, spośród których wymienić
możemy choćby stworzone przez niego własne koło naukowe, a także Gildię
Akademicką Piusa XI, która stanowi obecnie najprężniej działającą organizację
studencką na lubelskiej wszechnicy. Jak sam pisze na swoim Facebook’u, celem
powołania przez niego do życia Gildii było „wykształcenie
katolickiej elity intelektualnej”. Wydawałoby się, że nic nie stoi na
przeszkodzie młodego człowieka do dalszej kariery wybitnego i szanowanego katolickiego
naukowca. Nic bardziej mylnego. Mateusz padł ofiarą, jak się okazało nie
pierwszą, idącego po trupach i słynącego z wielu skandalów obyczajowych prof.
Macieja Jońcy, kierownika Katedry Prawa Rzymskiego KUL, czyli macierzystej
katedry Jego Magnificencji. Daje to realną podstawę do przypuszczania, że za
tuszowaniem coraz to nowych ekscesów prof. Macieja Jońcy stoi nie kto inny jak
sam rektor KUL Antoni Dębiński.
Od lewej: Rektor KUL Antoni Dębiński, Prof. Maciej Jońca. Po prawej Mateusz Wesołowski. 14 listopada 2018 r. Źródło: Gildia Akademicka Piusa XI |
Mateusz od początku studiów, czyli roku
2014 był intensywnie działającym wolontariuszem na rzecz swojej Alma Mater. Na
jego profilu na Facebook’u przyjrzeć się możemy iście romantycznej epopei
młodego studenta. Jak sam pisze: „wybór
mojej Uczelni był dla mnie wyborem światopoglądowym. Uważam, że każdy kto choć
trochę mnie zna, wie o tym, że jestem człowiekiem o usposobieniu idealistycznym
i że nigdy nie brakowało mi odwagi cywilnej, aby bezkompromisowo stawać w
obronie prawdy i wartości, które uznawałem za słuszne”. Mateusz nigdy ze swojej pracy organizacyjnej
nie czerpał żadnego zysku. Wedle naszych informatorów często było tak, że sam z
własnej studenckiej kieszeni dokładał „na większą chwałę Bożą”. Często nie były
to małe sumy. Tak przykładowo na działalność swojego koła naukowego wyłożył
przeszło 600 zł, a na powstającą Gildię ok. 3-4 tysiące zł, z czego 2520 zł na
czapki organizacyjne dla innych osób. Zaznaczyć tutaj należy, że prócz wysokich
stypendiów jakie były przyznawane Mateuszowi za jego wyniki naukowe, odbierał
on także od początku swoich studiów stypendium socjalne, w związku z tym, że
pochodzi on z biednej rodziny, która sama ledwo wiąże koniec z końcem. Dlatego
wydatki, które kładł młody student były dlań dużym poświęceniem. Swoją ofiarną
pracą Mateusz dla wielu stał się autorytetem i ideałem katolickiego
intelektualisty.