czwartek, 1 sierpnia 2019

Michał Mikłaszewski: O "cudach", "objawieniach", "orędziach" i innych mamieniach szatańskich.


Bardzo częstym "argumentem" używanym przeciwko tzw. "sedewakantystom" (czyli po prostu Katolikom Rzymskim integralnym) są rzekome "cuda" czy "objawienia", jakie mają mieć miejsce w soborowym "kościele". Chodzi tu zwłaszcza o rzekome cuda eucharystyczne, które mają być koronnym dowodem na ważność tzw. nowej "mszy" i co za tym idzie nowych "święceń kapłańskich", a to miało by stanowić poważną lukę w naszej argumentacji i niezbity dowód na to, że jest ona w całości fałszywa (co samo w sobie jest już nonsensem, bo nawet gdyby hierarchia Novus Ordo zachowała ważne święcenia i sakramenty, to i tak byłaby wciąż heretycka i schizmatycka, a więc nie różniła by się niczym od np. większości schizmatyków wschodnich czy starokatolików, którzy mają ważne święcenia i sakramenty). Najczęściej są to osoby niedouczone, którym brakuje jakichkolwiek argumentów merytorycznych czy teologicznych, nie rozumieją oni podstawowych zasad panujących w Kościele, często nie znają nawet podstaw Katechizmu. Gdyby je znali, to wiedzieli by, że Kościół  katolicki jest instytucją hierarchiczną, i to hierarchia kościelna (a nie np. zwykli wierni czy księża) posiada asystencję Ducha Świętego oraz władzę jurysdykcji czyli rządzenia, aby stwierdzić np. co jest cudem a co nie, czy objawienie prywatne jest prawdziwe czy fałszywe etc. Tak więc zwykły świecki czy nawet kapłan nie ma prawa orzekać o "cudach" czy "objawieniach", a tym bardziej o tym co jest doktryną katolicką a co nie jest, jak to ma miejsce w sektach protestanckich lub u lefebrystów, ale nie w Kościele katolickim. A więc jest oczywiste dla każdego katolika, że aby mógłby być cud, to musi być prawowita władza duchowna, która by go potwierdziła. A takiej władzy na chwilę obecną nie ma. Nie ma więc mowy o żadnych cudach w modernistycznym Neokościele, są to co najwyżej domniemane "cuda", które niczego nie wykazują ani nie udowadniają.

Tzw. "prawosławni" (schizmatycy wschodni) także twierdzą że u nich dzieją się "cuda" których nauka nie potrafi wyjaśnić. Czy one także pochodzą od Boga? Czy Bóg je dopuszcza? Wątpię. Oznaczało by to, że Pan Bóg dopuszcza cuda które są uwiarygodnieniem fałszywej religii, a więc że Bóg uwiarygadnia fałsz, kłamstwo, czyli zło. Oznaczało by to więc że prawdą jest bluźnierstwo wypowiedziane w tym roku przez Bergoglio, iż "Bóg pragnie różnorodności religii". Jest to jednak oczywisty nonsens, i katolikowi nawet przez myśl coś takiego nie powinno przejść!

Wiara katolicka nie opiera się na cudach, ani nie wynika z cudów. Cuda nie są źródłem Wiary! Tak twierdzą owszem liczni fideiści i fanatyczni "mistycyści", jednak jest to herezją. Wiara katolicka opiera się na rozumowym poznaniu Prawd Wiary, nauczanych przez Kościół, Wiara rodzi się więc ze słuchania (lub, zwłaszcza obecnie, także czytania) tego co Kościół naucza, i uznania tego za Prawdę, aktem woli tj. rozumu. Cuda są danymi od Boga zewnętrznymi znakami, dowodami mającymi potwierdzać Prawdę Objawioną, nie są one jednak w żaden sposób konieczne do przyjęcia tejże Prawdy. Przede wszystkim, najważniejsze są cuda wykonane przez Chrystusa i opisane na kartach Ewangelii. Wszystkie zaś późniejsze cuda, które miały miejsce w ciągu wieków, do ważności potrzebują potwierdzenia od Kościoła. Tak jak Kościół jest kustoszem i jedynym nauczycielem Pisma Św. i całego depozytu Wiary, tak samo jest też strażnikiem i wyznacznikiem wszelkich zjawisk nadprzyrodzonych. Tak samo jak Pismo Św. bez Kościoła, bez jego nieomylnego zatwierdzenia i wykładni jest całkowicie bezużyteczne, i nadaje się jedynie na spalenie, tak samo i wszelkie cuda, bez zatwierdzenia przez władzę Kościoła, są całkowicie nic nie warte. Tak samo jak Pismo Św. interpretowane przez heretyków może prowadzić na zatracenie, tak samo i fałszywe cuda, które dzieją się poza Kościołem i wbrew Kościołowi, prowadzą na zatracenie. To Kościół katolicki decyduje i potwierdza co jest cudem a co nie, nigdy nie odwrotnie. To nie "cuda" określają jakiś byt mianem Kościoła. Tam gdzie nie ma prawdziwej Wiary katolickiej, tam nie ma też Kościoła katolickiego, jest tylko sekta heretycka. Gdyby było inaczej, to każda sekta mogła by sobie uroić że u niej dzieją cuda, i mówić że to ona jest prawdziwym Kościołem. Wiara pochodzi z Objawienia Bożego, a nie z cudów. Jeżeli coś jest sprzeczne z Objawieniem to znaczy, że jest fałszywe.

Ponad to, domaganie się od Pana Boga, aby wszystko, zawsze, wszędzie i każdemu z osobna potwierdzał licznymi cudami, jest zwyczajną pychą i grzechem niedowiarstwa, podobnie jak było u św. Tomasza Apostoła, który żądał od Chrystusa cudu, bo nie chciał uwierzyć w Jego Zmartwychwstanie. Te ciężkie czasy w których obecnie żyjemy, czasy zamętu i zamieszania, w których wielu zagubiło się i pobłądziło, wielu straciło Wiarę i przeszło czy do różnych sekt i herezji, czy to do niewiary, są niewątpliwie czasami próby (być może próby ostatecznej, tego nie wiemy, tylko Bóg to wie), czasami w których Pan Bóg testuje naszą wierność. Nie ma więc co spodziewać się w tych czasach jakiś spektakularnych cudów czy znaków, które potwierdzały by Wiarę katolicką. Trzeba po prostu trwać i wierzyć w to co wszyscy, zawsze i wszędzie wierzyli, trwać w Kościele katolickim, przy Kapłanach katolickich, przyjmując katolickie, ważne i godziwe Sakramenty Święte, a uważać i zamykać uszy na zwodzicieli, oraz ostrzegać przed nimi. "W cierpliwości waszej otrzymacie dusze wasze." - mówi Chrystus Pan. On także ostrzegał: " Patrzcie, żeby was nie zwiedziono; bo ich wiele przyjdzie w imię moje, mówiąc: Że ja jestem, a czas się przybliżył, nie chodźcież tedy za nimi." Chrystus zapowiedział także, że będą liczni fałszywi prorocy i fałszywe cuda i znaki, oraz ze zwiedzeni zostaną, jeśli to możliwe, także i wybrani. Dziś oto moderniści i inni heretycy mówią nam właśnie : "tu jest Chrystus [w Sokółce]!" albo "tam jest Chrystus [w Legnicy]!". Czy mamy iść za nimi?

Jednak to nie koniec absurdów, dziś właśnie usłyszałem w pewnej dyskusji "argument", który najpierw mnie rozbawił, a potem przeraził (jak bardzo ktoś może być zagubiony i zaślepiony). Jest to dowód na fanatyczną i sekciarską wręcz wiarę w różne, także niepotwierdzone przez Kościół, prywatne "objawienia". My katolicy wiemy doskonale, że źródłem Bożego Objawienia jest Pismo Św. i Tradycja Apostolska, których naucza nas Święty Kościół katolicki w swym nieomylnym Magisterium. Na tym się opieramy, na tym, i tylko na tym, opiera się cała nasza argumentacja. Jednak niektórzy wyżej niż nieomylne Magisterium Kościoła, stawiają jak się okazuje wizje i objawienia prywatne, które przecież w ogóle nie są źródłem Wiary... Jest to tym bardziej zatrważające, gdy czynią to ludzie uważający się za "tradycjonalistów". Otóż przeczytałem że (pisownia oryginalna):
gdyby oni [w domyśle: sedewakantyści, przyp. red. T.T.] dostali nawet objawienie NJMP a ona by powiedziała że nom jest ważny a papiex to papież to oni by i tak to odrzucili i by stwierdzili że,, nie ma,, władzy Kościelnej która by mogła te objawienie potwierdzic
No cóż, jak dobrze wiemy niektórym pseudo-tradycjonalistom "Matka Boża" objawiała się, i wmówiła że to oni są "papieżami", a ci słuchając się zjawy zamiast Magisterium Kościoła, zakładali sekty (przykład - Palmar de Troya)... Innym pseudo-tradycjonalistom być może ta sama zjawa wmawiała że posoborowa hierarchia jest prawdziwa i katolicka, i dlatego wciąż zamiast słuchać Magisterium Kościoła, słuchali zjawy i tkwią w sekcie Novus Ordo. Dla nas, Katolików Rzymskich integralnych jest oczywiste, że gdyby "Matka Boża" objawiła się i twierdziła że heretycki i bluźnierczy NOM jest ważny i katolicki albo że jawny heretyk jest prawdziwym katolickim papieżem, to by znaczyło że demon się nam objawił (jak np. w Medjugorie) a nie prawdziwa Matka Boża. Bowiem, jak naucza nas Święty Paweł Apostoł: „Ale choćbyśmy my, albo anioł z nieba głosił wam wbrew temu, cośmy wam głosili, niech będzie przeklęty. Jak przedtem mówiliśmy tak i teraz znowu mówię: Jeśliby wam kto opowiadał Ewangelię wbrew tej, którąście otrzymali, niech będzie przeklęty” (List do Galatów I, 8-9).

Naprawdę są to straszne brednie i majaczenia w wykonaniu tych biednych ludzi, śmieszne ale zarazem tragiczne, jakoby Święta Wiara katolicka miała opierać się nie na niezmiennym i nieodwołalnym Magisterium, na naukach i nieomylnych dokumentach Świętych Soborów Powszechnych i Papieży, Ojców i Doktorów Kościoła, traktatach wielkich teologów, Kapłanów i Biskupów katolickich, tylko na nieuznanych przez Kościół katolicki, przez Jego prawowitą hierarchię "cudach" i fałszywych "objawieniach", sprzecznych z odwiecznym Magisterium Kościoła. Ale to pokazuje najlepiej całkowity brak znajomości zasad Wiary, i to absolutnych jej podstaw które wynikają z Katechizmu i katolickiego Credo, które powinny znać małe dzieci przystępujące po raz pierwszy do Sakramentów Świętych...


Św. Jan od Krzyża poucza: „Od kiedy Bóg dał nam swego Syna, który jest Jego jedynym Słowem, nie ma innych słów do dania nam. Przez to jedno Słowo powiedział nam wszystko naraz […]. To bowiem, o czym częściowo mówił dawniej przez proroków, wypowiedział już całkowicie, dając nam swego Syna. Jeśli więc dzisiaj ktoś chciałby Go jeszcze pytać lub pragnąłby jakichś wizji lub objawień, nie tylko postępowałby błędnie, lecz także obrażałby Boga, nie mając oczu utkwionych jedynie w Chrystusa, szukając innych rzeczy lub nowości”.


W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci, które jak wiemy są czasem ogromnego kryzysu i zamętu w Kościele i w całym świecie, ogromnie popularne i liczne stały się różne rzekome cuda, objawienia czy orędzia, pochodzące od licznych "mistyków" i wizjonerów. Jest to temat wyjątkowo rozległy, bowiem od najbardziej popularnych fałszywych objawień, często oficjalnie uznanych przez posoborowy, modernistyczny Neokościół, a także - o dziwo - przez większość tzw. "tradycjonalistów", na czele z lefebrystami (jak np. "objawienia" s. Faustyny Kowalskiej), przechodzimy przez te równie popularne, ale oficjalnie wciąż nieuznawane (są to głównie Medjugorie, Oława czy Garabandal) - te najczęsciej są także ostro krytykowane przez większość tradycjonalistów (głównie przez lefebrystów), aż dochodzimy do najliczniejszej grupy, licznych i ciągle mnożących się, powstających "jak grzyby po deszczu" współczesnych objawień i "orędzi", które otrzymują rzekomo liczni wizjonerzy, również w Polsce, a które to mają ogromny wpływ na wielu tzw. "tradycjonalistów", zwłaszcza tych skupionych w różnych dziwnych i niebezpiecznych grupach, jak choćby "Rycerzy Natanka" etc. W pierwszej kategorii było już wiele na ten temat powiedziane. Odsyłam zwłaszcza do tekstu Kłamstwo Boże, czyli zjawy Faustyny Siostry Kowalskiej , w którym zostało wyjaśnione dlaczego katolicy powinni unikać tych rzekomych objawień, a także tekstu mojego autorstwa "Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle" - czyli słów kilka o bliźniaczych, fałszywych "objawieniach" ss. Feliksy Kozłowskiej i Faustyny Kowalskiej. , będącego zestawieniem tych dwóch, łudząco podobnych, XX'to wiecznych fałszywych objawień. Druga kategoria została także szeroko omówiona przez licznych tradycjonalistów, a teksty potępiające te "objawienia" (zwłaszcza Medjugorie) znalazły się także na naszej stronie. Tu także żaden katolik nie powinien mieć najmniejszych wątpliwości, że są to zwykłe mamienia szatańskie, których należy unikać, i przed którymi trzeba koniecznie ostrzegać innych. Podobnie rzecz wygląda z ostatnią grupą, z tą różnicą że te są zdecydowanie najbardziej niebezpieczne, gdyż diabeł wyjątkowo dobrze się w nich maskuje, i działa najczęściej pod płaszczykiem "obrony Wiary i Tradycji", zwodząc maluczkich, niedouczonych katolików, którzy chcą zachować Wiarę i wierność Tradycji w tych czasach zamętu. Niestety zamiast sięgać po niezachwiane źródło Wiary - czyli Katechizm katolicki, Encykliki Papieży, Apologetykę, teksty katolickich teologów, Biskupów i Kapłanów etc., wolą uciekać się do niebezpiecznych i zwodniczych źródeł, czerpiąc wiedzę o obecnej sytuacji i kryzysie Kościoła od różnych wizjonerów i szarlatanów, często zwyczajnie opętanych albo chorych na umyśle. W ten sposób sami wpadają w sidła szatańskie, w których są cały czas bezwiednie trzymani. Diabeł bowiem do perfekcji opanował zmieszanie Prawdy z błędem w tak zaskakującej proporcji, że błąd dla przeciętnego człowieka staje się niewykrywalny. Jednak jak wiemy, nawet kropla błędu, niszczy cały ocean Prawdy, gdyż Prawda jest Prawdą tylko wtedy, kiedy jest cała, tj. integralna. Co bowiem wynika z tychże "objawień"? Ano dowiedzieć się można np. że w Kościele jest największy kryzys w historii, że masoneria przejęła struktury Kościoła i rządzi nim, że Msza Św. jest zmieniona i nie podoba się Panu Bogu, że kapłani i biskupi sprzeniewierzyli się Chrystusowi, że Bergoglio jest heretykiem i masonem, Antychrystem i nie wiadomo kim jeszcze, a jego wybór był nieważny... A jednocześnie, z tych samych "objawień" dowiadujemy się, że Ratzinger jest "umiłowanym synem i namiestnikiem Chrystusa", że Wojtyła był "najukochańszym dzieckiem i sługą Najświętszej Maryi Panny" a teraz jest "Wielkim Świętym w Niebie", że nowa "msza" mimo że jest niegodziwa, to jednak jest ważna, a dopiero nadejdzie nowa "ekumeniczna msza" która będzie nieważna, itp., itd.

Mamy tu więc właśnie do czynienia z tym, o czym była mowa wcześniej. Wiele już było i nadal jest takich fałszywych objawień czy "orędzi", z których wynika że nowa "msza" jest ważna, czy że Ratzinger jest obecnie prawdziwym Papieżem. Jak jednak świadomy swej Wiary oraz zdrowy na umyśle katolik mógłby wierzyć w takie brednie, znając jednocześnie Magisterium Kościoła katolickiego, z którego jasno wynika, że nao-protestancka i zjudaizowana liturgia NOM jest nieważna, że nowe sakry biskupie są nieważne, a więc co za tym idzie nie ma już Kapłaństwa i Sakramentów w modernistycznym Neokościele (a także jego "tradycjonalistycznych" przybudówkach - post indultach, FSSP, IDP etc.), że Ratzinger był modernistą, wyznawał fałszywy ekumenizm, wolność religijną i kolegializm, czyli zgniłe owoce Vaticanum II, był więc heretykiem i nie mógł być żadnym Papieżem, ponieważ heretyk jest poza Kościołem i nie może mieć żadnego autorytetu i władzy w Kościele, podobnie jak Montinii, Wojtyła,  Roncalli etc. Wiemy to wszystko, bo wynika to jasno z Wiary katolickiej, jest to logiczny wniosek teologiczny, któremu nikt nigdy nie był w stanie merytorycznie zaprzeczyć, ani go obalić. Nie istnieje inne stanowisko, które byłoby do pogodzenia z Magisterium Kościoła, z nauczaniem o jego nieomylności i niezniszczalności. 

Kolejnym kluczowym i koronnym "argumentem" wszelkiej maści wrogów Katolicyzmu Rzymskiego integralnego są rzekome "egzorcyzmy" dokonywane w Novus Ordo, których mają niby skuteczni dokonywać ichniejsi "kapłani". Sam argument o "skuteczności" tychże "egzorcyzmów" jest wyjątkowo słaby, bo tak samo, i to znacznie bardziej nagminnie i nachalnie, chwalą się rzekomo "skutecznymi egzorcyzmami" protestanci z przeróżnych sekt i denominacji. Wg. nich każdy może dokonywać egzorcyzmu w imię Chrystusa, i bardzo wielu protestantów wielokrotnie chwaliła się tym publicznie, w Internecie i nie tylko, nagrywają to, dokumentują, i w ten sposób próbują wykazywać Katolikom, że nie potrzeba żadnych święceń kapłańskich, aby móc wyrzucać złego ducha. Jest to bardzo prymitywne i naiwne, gdyż skuteczność tych "egzorcyzmów" na dłuższą metę jest bardzo wątpliwa. Jest to typowe działanie protestancko-charyzmatyczne (popobnie jak "upadki w duchu" [chyba złym], czy "mówienie językami") - chodzi o spektakularną akcję która zdobędzie uznanie i przyciągnie tłumy, jednak jej owoce są albo żadne, albo przegniłe. Nie dochodzi najczęściej do nawrócenia lub w przypadku opętania do dłuższej poprawy, ataki demona powracają i to nie raz ze zdwojoną siłą... Podobnie sytuacja wygląda zapewne u modernistów.

Absolutną "wisienką na torcie" ze wszelkich możliwych absurdalnych i bezsensownych "argumentów"  naszych oponentów przeciwko Wierze i Kościołowi Chrystusowemu jest jednak "argument" opierający się na wierze.... w prawdomówność Ojca Kłamstwa! Tak, nie jest to żadną pomyłką ani nadinterpretacją! Mimo, iż wydawało by się to całkowicie irracjonalne i nieprawdopodobne, ale naprawdę istnieją ludzie, którzy wierzą, ba, którzy cały swój wywód (w którym to nie raz podważają nieomylne Magisterium Kościoła, nauki Papieży, Soborów i Świętych) potrafią opierać na jednym stwierdzeniu : "bo diabeł w czasie egzorcyzmów powiedział, że....". Czy może istnieć większe zwycięstwo szatana, niż to, kiedy wierzy się w to, co on mówi? Ludzie ci uważają że istnieje taka sytuacja w czasie egzorcyzmu, kiedy diabeł jest niejako "zmuszony" do mówienia prawdy. Jest to oczywistą bzdurą, co jasno potwierdzają sami egzorcyści. Kościół zawsze kategorycznie zakazywał kapłanom-egzorcystom wdawania się w jakiekolwiek dyskusje czy polemiki z diabłem. Tradycyjne katolickie obrzędy egzorcyzmu jasno to precyzują. Diabłu nakazuje się milczeć i kategorycznie, w imię Jezusa Chrystusa iść precz, nie ma tam najmniejszej wzmianki o prowadzeniu jakiegokolwiek dialogu, czy o słuchaniu tego, co diabeł próbuje przekazać. Na pewno zaś słów diabła nie można pod żadnym pozorem traktować jako jakiś wyroczni czy pewników w sprawach Wiary! Ludzie którzy tak czynią, zwyczajnie zamienili sobie Kościół, Matkę i Nauczycielkę, która ma asystencje Ducha Św. i jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, na diabła, ojca kłamstwa, o którym to mówi Chrystus Pan w Ewangelii : "nie masz w nim Prawdy". Diabeł najczęściej w tychże "egzorcyzmach" (czy może raczej "objawieniach") mówi, że boi się np. Wojtyły czy innego modernistycznego "świątka", że drży na jego imię, cały się trzęsie itp. Być może rzeczywiście diabeł cały się trzęsie, ale raczej że śmiechu, że naiwni ludzie tak łatwo dają mu się nabrać i zmanipulować. Fakt, że diabeł próbuje wmówić swój rzekomy strach przed Wojtyłą, może oznaczać że jest wręcz przeciwnie, a więc że albo Wojtyła jest niestety potępiony w piekle (diabeł zachęcając do modlitw DO Wojtyły, o jego wstawiennictwo, ściągał by w ten sposób dusze w swoje sidła, modlą się one bowiem do potępieńca), albo że Wojtyła jest w czyśćcu, wówczas diabeł nie osiągnął by bezpośrednio żadnej korzyści, mógłby jedynie zaszkodzić Wojtyle w ten sposób, że mało kto będzie się modlić ZA niego, o wybawienie go z czyśćca, większość bowiem traktuje go już jako "świętego".

Wszystko to co powyżej tu opisałem dobitnie świadczy o absolutnym braku jakiejkolwiek wiedzy i wykształcenia religijnego w choćby podstawowej formie, a także o zwykłej naiwności i braku myślenia logicznego oraz zdrowego rozsądku u współczesnych tzw. "katolików", również "tradycjonalistów". Jest to doprawdy zatrważające, ale dobitnie pokazuje że życie prawdziwie katolickie to nie jest jedynie ciągłe "klapanie różańców", przyjmowanie sakramentów (nie wiadomo gdzie, dla zdecydowanej większości jest to nieistotne, czy jest to NOM, czy post-indult, czy może FSSPX, czy coś innego) i składanie deklaracji jakim się to jest wierzącym i praktykującym katolikiem, ale przede wszystkim jest to także nieustanna praca intelektualna, pogłębianie znajomości zasad Wiary, nauka Katechizmu i innych podstaw, bez tego można bowiem ściągnąć na siebie i innych śmiertelne zagrożenie wręcz prowadzące do opętania demonicznego. Tej formacji jednak najbardziej obecnie brakuje, brakuje bowiem Kapłanów którzy by tą Wiarę nauczali i prowadzili tą formację wśród wiernych, którzy sami z siebie niestety są całkowicie niechętni lub niezdolni do czytania i przyswajania jakiejkolwiek pożytecznej wiedzy.

„Errare humanum est, sed in errare perseverare diabolicum
-
Błądzić się jest rzeczą ludzką, trwać w błędzie diabelską

„Chrystus chciał wszystkich odwieść od błędu i wolał umrzeć, niż milczeć” ~ bł. Duns Szkot

Michał Mikłaszewski,
Redaktor Naczelny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz