piątek, 4 listopada 2022

Orędzie Biskupa Łomżyńskiego Stanisława Kostki – Łukomskiego do diecezjan z 16 sierpnia 1947 r.

Biskup Stanisław Łukomski to jeden z pierwszych duchownych poddanych ścisłemu nadzorowi aparatu bezpieczeństwa w Polsce po 1945 r. Prowadzono przeciwko niemu także ciągłą kampanię propagandową, wysuwając szereg nieprawdziwych zarzutów dotyczących m. in. jego działalności w okresie międzywojennym i podczas II wojny światowej. Według doniesień agentury biskup łomżyński od początku kształtowania się nowego ustroju w Polsce był zdecydowanym przeciwnikiem powstającego porządku, i wzywał ludność do stawienia oporu władzy komunistycznej. W świetle zachowanych wystąpień, listów i odezw biskupa zarówno do wiernych, jak i władz centralnych i lokalnych wynika jednak, iż jego głównym celem było zwrócenie uwagi na nierespektowanie przez przedstawicieli nowego porządku zapisów i ustaleń dotyczących Kościoła katolickiego, a także polskiego prawa. Chodziło mu również o zachowanie status quo Kościoła katolickiego w zmieniającej się sytuacji politycznej w Polsce oraz o zaprzestanie szkalowania go przez stróżów nowego porządku, przywrócenie należytego Kościołowi miejsca w życiu społeczno-politycznym. Taki wydźwięk ma również orędzie biskupa do diecezjan z 16 sierpnia 1947 r.

Przyczyną wystąpienia pasterza łomżyńskiego była nagonka, jaką przypuścili na niego komuniści w związku z pogrzebem starosty łomżyńskiego Tadeusza Żeglickiego, przewodniczącego PRN w Łomży Stanisława Tońskiego i ich szofera, który miał miejsce 10 sierpnia 1947 r. w Łomży. Zarzucano biskupowi m. in. lekceważenie przedstawicieli władzy, opowiedzenie się po stronie „bandytów i zabójców najlepszych synów Polski”, „nienawiść klasową”, „agitatorstwo” itp. Nie dysponując innymi środkami obrony w tym czasie, biskup łomżyński zaprotestował w ten sposób przeciwko łamaniu prawa kościelnego oraz bezprzykładnemu atakowi na jego osobę. W orędziu do diecezjan bp Łukomski wyjaśnia kulisy całej sprawy. Pisze o oszukaniu go przez władze państwowe, o przebiegu pogrzebu i łamaniu wcześniejszych ustaleń odnośnie do tego wydarzenia, nieuszanowaniu miejsca świętego jaki jest cmentarz, itd. Na koniec listu zwraca się do wiernych z prośbą o obronę swojej wiary i Kościoła. Charakterystyczne są zwłaszcza słowa:

Jeśli odtąd spostrzeżecie pochód pogrzebowy bez udziału kapłana, to wiedzcie, że zaszedł zatarg z przepisami religijnymi i kościelnymi. Bo Kościół oddaje cześć kościelną i modlitwy swoim wiernym nawet po śmierci, szanuje ich ciała i składa je na miejscu poświęconym wpośród tych, którzy za życia wspólnie w wierze świętej katolickiej Bogu aż do końca życia swojego służyli, ale nadużyć i gwałcenia katolickich religijnych przepisów nie może pomijać milczeniem. Musi je piętnować i się im przeciwstawiać”.

Tekst orędzia biskupa do diecezjan z 16 sierpnia 1947 r. znajduje się między innymi w Wojewódzkim Archiwum Państwowym w Białymstoku w zespole Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku pod sygnaturą nr 516. Odpisy listu zachowały się także w aktach niektórych parafii, jak np. Łomża, Piątnica, czy Drozdowo.

autor:

WOJCIECH GUZEWICZ

STUDIA EŁCKIE 11(2009)

Tekst wyszukany w kwerendzie źródłowej – nadesłany został przez łomżyniaka i regionalistę zasłużonego dla przywracania pamięci o Łomży dni minionych, redaktora serwisu historialomzy.pl – Adama Sobolewskiego z Sieradza.

Tekst źródłowy orędzia:

„W związku z pogrzebem zamordowanych b. Starosty Łomżyńskiego i dwóch innych osób krążą różne wieści i głosy oburzenia na to, co uczyniono. Dlatego podaję wiernym rzeczywisty przebieg rzeczy. Zmarłego starostę i jego szofera podano mi jako katolików. Trzeci zabity jako znany sekciarz był czynny w agitacji przeciwko Kościołowi katolickiemu.

W pogrzebie tych zmarłych w dniu 10 sierpnia chciały wziąć udział także władze i inne czynniki świeckie. Dla omówienia szczegółów przybyli oni do mnie z ramienia komitetu pogrzebowego naprzód dwaj panowie, z którymi te szczegóły uzgodniłem. Jednak przywódcy miejscowych partyj politycznych tej umowie się sprzeciwili, wskutek czego pogrzeb miał się odbyć bez udziału Kościoła i duchowieństwa. Przed oznaczoną na rozpoczęcie czynności pogrzebowych godziną przybyło do mnie trzech panów, mianowicie delegat ministerstwa administracji publicznej z Warszawy, prezes wojewódzkiej Rady Narodowej i generał dywizji z Białegostoku celem ponownego omówienia pogrzebu z udziałem Kościoła.

Po wyjaśnieniu przepisów kościelnych co do nabożeństw żałobnych, pochodu religijnego i złożenia do grobu na cmentarzu grzebalnym oraz po wysłuchaniu życzeń czynników świeckich uzgodniono przebieg tej uroczystości żałobnej w sposób następujący: Ciała wszystkich trzech zmarłych będą przeprowadzone z domów żałoby w pochodzie świeckim i przy udziale przedstawicieli władz i organizacyj wraz z ich sztandarami na plac Sienkiewicza.

Tam odbędą się też wszystkie przemowy świeckie. O ukończeniu tej świeckiej części uroczystości miało być powiadomione duchowieństwo, aby przyjęło przeprowadzenie pogrzebu już religijnego w następującym porządku, przepisami kościelnymi ustalonym, a więc krzyż i chorągwie żałobne, następnie duchowieństwo, dwie trumny zmarłych, rodzina, przedstawiciele władz i organizacyj oraz wierni. Po tym kondukcie religijnym miała być niesiona trumna owego innowiercy i przy niej sztandary świeckie.

Ustalono dalej, że gdy kondukt dojdzie na cmentarz grzebalny, kondukt religijny wraz z dwiema trumnami wejdzie na cmentarz katolicki, a trumna trzecia ze sztandarami świeckimi będzie przeprowadzona na sąsiadujący cmentarz innowierczy celem złożenia jej tam do grobu. Na cmentarzu katolickim Ks. Infułat Betto miał wygłosić przemowę żałobną. W tej rozmowie zastrzegłem jeszcze, że przepisy kościelne nie dopuszczają niesienia w pochodzie religijnym karabinów i zabraniają strzelania na cmentarzach katolickich. Dopiero po pogrzebie poczęto mówić, jakoby także starosta nie był katolikiem.

Po uzgodnieniu powyższych szczegółów zapytałem się tych przedstawicieli władz, czy to ustalenie porządku jest ostateczne, na co otrzymałem zapewnienie, że wszystko tak będzie wykonane. Ufając dotrzymaniu umowy także przez komitet pogrzebowy, wydałem odpowiednie zarządzenia kościelne.

Tymczasem tej umowy nie dotrzymano. Wprowadzono bowiem do pochodu religijnego oddział z karabinami i przywódcy partyj politycznych kilkakrotnie wprowadzali swoje świeckie sztandary, przeciwko czemu Ksiądz Infułat musiał protestować. Wreszcie wbrew prawu kościelnemu i wyraźnemu mojemu zastrzeżeniu z powołaniem się także na kary, przewidziane w ustawie państwowej, wprowadzono zwłoki także innowiercy na nasz poświęcony cmentarz katolicki i pochowano je wspólnie. Duchowieństwo, widząc wprowadzenie zwłok owego innowiercy na cmentarz katolicki, musiało zaniechać dalszych czynności religijnych, zaprotestowało przeciwko temu bezprawiu i cmentarz opuściło.

Po odejściu duchowieństwa gwałciciele cmentarza odśpiewali „Czerwony sztandar”, i wygłosili przemowy świeckie, tęchnące nienawiścią klasową. Przestępstwo, popełnione przez organizatorów pogrzebu, jest tym więcej bezprawne i złośliwe, że tuż obok naszego cmentarza jest cmentarz dla innowierców przeznaczony, na którym też grób był już przygotowany.

Mimo ustalonego ze mną porządku i mimo wydanych przez rzeczonych przedstawicieli władz państwowych zarządzeń w myśl tej umowy, urządzający pogrzeb z góry postanowili umowy nie dotrzymać. Dowodem tego są słowa jednego z przywódców partyjnych, powiedziane do duchowieństwa opuszczającego cmentarz: „Już bez duchowieństwa sami damy radę”.

Z tego wynika, że partiom politycznym chodziło tylko o udział duchowieństwa w ich manifestacjach politycznych na ulicy, a nie o chrześcijański obrządek wobec zmarłych. Z tego też wynika, że samowola przywódców partyj politycznych wszelkim prawem i zarządzeniami władzy kościelnej czy państwowej pomiata.

Już przy kilku poprzednich pogrzebach funkcjonariuszy policyjnych bądź członków partyjnych obiecywano zastosowanie się do przepisów kościelnych, ale tych obietnic nie dotrzymywano tak, że musiałem w obronie świętości naszych religijnych obrządków zabronić udziału duchowieństwa w takich pogrzebach. Nie przypuszczałem atoli, aby w tym przypadku dane mi ze strony przedstawicieli wysokich urzędów państwowych stanowcze zapewnienia nie były dotrzymane.

Takie postępowanie jest objawem samowoli i bezprawia wobec Kościoła, jest pogwałceniem miejsca świętego, przeznaczonego na modlitwę dla naszych zmarłych wiernych Kościołowi. Takie pogwałcenie prawa i przepisów naszego św. Kościoła czyni miejsca święte terenem świeckich niereligijnych, co więcej – religii naszej wrogich, demonstracyj. Bezbożnicy i wrogowie Kościoła rozpoczynali zawsze walkę z Kościołem od pogwałcenia miejsc przez Kościół dla celów religijnych poświeconych, a potem przechodzili do gwałcenia już samych świątyń.

Obawiać się należy, że i nasze kościoły to spotkać może przy tak bezkarnie uprawianej samowoli wobec naszych religijnych i kościelnych instytucyj. Tuż po wojnie zapewniano Kościołowi w Polsce swobodę i poszanowanie jego praw. Czyż znieważanie naszych obrządków religijnych i cmentarzy grzebalnych jest zgodne z tym zapewnieniem? Czy nie jest ono odbieraniem Kościołowi prawa nad jego świętymi miejscami? Niech ci gwałciciele wiedzą, że kara Boża dotyka szczególnie ciężko tych, co się złośliwie wdzierają w sprawy religii i ranią religijne uczucia wiernych, a także tych, którzy w takich bezprawiach biorą czynny udział.

Jeśli odtąd spostrzeżecie pochód pogrzebowy bez udziału kapłana, to wiedzcie, że zaszedł zatarg z przepisami religijnymi i kościelnymi. Bo Kościół oddaje cześć kościelną i modlitwy swoim wiernym nawet po śmierci, szanuje ich ciała i składa je na miejscu poświęconym wpośród tych, którzy za życia wspólnie w wierze świętej katolickiej Bogu aż do końca życia swojego służyli, ale nadużyć i gwałcenia katolickich religijnych przepisów nie może pomijać milczeniem. Musi je piętnować i się im przeciwstawiać.

Cała ludność katolicka tutejsza jest słusznie oburzona na takie bezbożnicze pomiatanie naszymi religijnymi świętościami. Nie przypuszczaliśmy, abyśmy w wolnej i katolickiej Polsce żalić się musieli na takie krzywdy Kościołowi Chrystusowemu wyrządzone przez ludzi o zaślepieniu politycznym. Dla tego rodzaju ludzi partyjnictwem politycznym zaślepionych nic nie jest świętym, ani wspólne modlitwy wiernych, ani obrządki Kościoła, ani powaga śmierci i pogrzebów, ani miejsca służbie Bożej poświęcone, na których dają upust swojemu bezbożnictwu rozpasaniu. Istnieją dla nich tylko ich samowola i bezprawia wobec Kościoła Bożego.

Jest przeto obowiązkiem każdego prawego katolika zarówno stawać w obronie swego Kościoła jak stronić od ludzi i organizacyj, które naszą starą, świętą wiarę i nasz od tysiąca lat z naszą Ojczyzną na dolę i niedolę ściśle związany Kościół katolicki znieważają i go w swobodnym spełnianiu jego świętego zadania krępują.”

Biskup Łomżyński

Stanisław Kostka – Łukomski


notka od redakcji:

Wydarzenia opisane w orędziu Biskupa Kostki – Łukomskiego miały miejsce w dniu 10 sierpnia 1947 r. przy okazji pogrzebu starosty łomżyńskiego Tadeusza Żeglickiego, przewodniczącego PRN (Powiatowa Rada Narodowa – przyp. red.) w Łomży Stanisława Tońskiego i ich szofera Stanisława Bacławskiego, którzy trzy dni wcześniej zginęli z rąk członków podziemia. W zorganizowanej na rynku manifestacji duchowieństwo nie wzięło w ogóle udziału, zgodziło się jedynie dokonać obrzędu religijnego na cmentarzu. Ponieważ Toński był wyznawcą Kościoła Narodowego, księża zaprotestowali przeciwko niesieniu jego zwłok na cmentarz katolicki razem z innymi. W efekcie pogrzeb odbył się z tym, że gdy mimo protestów wniesiono na cmentarz trumnę Tońskiego, księża w liczbie siedmiu zrzucili z siebie szaty liturgiczne. Cała trójka została pochowana we wspólnej mogile, nad którą wygłoszono przemówienia i odśpiewano hymn PPS „Czerwony Sztandar”. Władze obawiały się prawdopodobnie reakcji ludności w związku z tym zajściem, jednak jak podkreślił jeden z mówców na posiedzeniu KW PPR w Białymstoku nie była ona tak groźną jak się spodziewano.

Okazją do wspomnienia osoby tego wybitnego w dziejach najnowszych Pasterza Diecezji Łomżyńskiej jest rocznicowe przypomnienie treści orędzia. Biskup Łomżyński Stanisław Kostka – Łukomski za swoją niezłomną postawę wobec prosowieckich władz w latach komunistycznego terroru, zapłacił cenę najwyższą. Jego tragiczna śmierć w wyniku tajemniczego wypadku w okolicach Ostrowi Mazowieckiej, pozostaje pomimo upływu lat do dzisiaj niewyjaśniona.

/oprac. Wojciech Winko/

Więcej informacji znajdziesz tutaj:

https://historialomzy.pl/ziemia-lomzynska-i-jej-mieszkancy-w-latach-1944-1956-5/

ZA: https://historialomzy.pl/oredzie-biskupa-lomzynskiego-stanislawa-kostki-lukomskiego/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz