czwartek, 19 sierpnia 2021

Zamach na podstawy katolickiego małżeństwa

Zamach na podstawy katolickiego małżeństwa




Trzy czwarte katolickiej ludności w Polsce to nierówno 20, ale dokładnie 22 1/2 miljona katolików,
licząc w to i katolików greckiego obrządku. 
 
Tej olbrzymiej większości projekt nowej ustawy małżeńskiej, który ma wejść do Sejmu pragnie narzucić śluby cywilne i rozwody. Jeżeli Polska odpowiednio do tej większości ma być katolicka, jeżeli ta większość ma być nie tylko większością liczebną, ale także odpowiednio silną, to w Polsce nie powinna przejść żadna ustawa, sprzeczna z zasadami katolickiemi.
 
Zasady katolickie! Tu dotykamy najsłabszej i najsilniejszej strony naszego katolicyzmu. Najsłabszej - jeżeli idzie o nas, najsilniejszej -jeżeli idzie o zasady. Bo słabość jest w nas, a siła w zasadach.

Zasady są siłą człowieka, choć by były błędne, choćby nawet były przewrotne. Cóż dopiero, jeżeli i te zasady są bezwzględnie prawdziwe i szlachetne! Wtedy są podstawą stałego i silnego charakteru, a trwanie przy nich: nie będzie nigdy nazwane uporem, lecz stałością, nieugiętością, poświęceniem, bohaterstwem! Takimi byli ci, co wierzyli w zasadę wolności Polski i przy niej nieugięcie trwali aż do Więzienia, do wygnania, do odarcia z dóbr, do śmierci. A cóż, jeżeli te zasady są zasadami najwyższemi, najświętszemi, bo zasadami wiary, danemi i potwierdzonemi przez Boga, jeżeli są dla nas drogą, prawdą i żywotem? Wtedy nie tylko wzmacniają siłę naszego charakteru, ale podnoszą go na dostojny stopień religijności i na jeszcze wyższy - świętości. Takimi byli ci z podlaskiej ziemi, co krwią i życiem bronili swoich kościołów, i ci z chełmskiej ziemi, co z narażeniem życia po chrzest i ślub katolicki przekradali się przez granice.

Takich nam dzisiaj potrzeba w katolickim naszym obozie w Polsce. Bo o tem sam idzie katolicyzm, którego bronili ci sercem i wiarą prości unici. Ten sam! W zasadach wiary Kościoła nic się nie zmieniło. Sakrament małżeństwa nie przestał być sakramentem. Nierozerwalność węzła małżeńskiego nie przestała być zasadą naszej wiary. Rozwodów Kościół nie uznaje, jak nie uznawał. Każdy katolik jest wtedy katolikiem, jeżeli te zasady uznaje, bo od nich odstąpić mu nie wolno pod grzechem. Jeżeli byli sercem i wiarą prości unici, którym potęga rosyjska nie zdołała narzucić zasad obcej wiary» czyż dziś większości katolickiej w Polsce mniejszość zdoła narzucić śluby niekatolickie i niekatolickie rozwody?

Tak, zdoła, jeżeli w nas nie będzie siły, opartej na gruncie katolickich zasad. Tylko ludzie, broniący świętych zasad, bronią' się z wiarą i siłą. Chrystus szukał opoki pod fundamenty swego Kościoła i tylko twardej opoki nie przemogą bramy piekielne.

Po całej Polsce katolickiej Idzie wezwanie: Brońmy się! Brońmy niewzruszonych zasad naszego katolickiego życia. Brońmy podstaw zdrowego, społecznego życia, brońmy katolickiej rodziny, wobec Kościoła sakramentalnym węzłem połączonej i nierozerwalnej. Idzie bowiem czas ludzi silnych nie liczbą lecz zasadami głębokiej, niewzruszonej wiary ."Z wiary naszej wola nasza, z woli naszej czyn nasz będzie".


Przewodnik Katolicki. 1929 R.35 nr11, str.2 

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Św. Alfons Liguori: O miejscu właściwym do modlitwy myślnej

ROZDZIAŁ  V.

O miejscu i czasie właściwym do modlitwy myślnej.


1.
O miejscu.





Można odbywać modlitwę myślną wszędzie i na każdem miejscu: w domu i gdzie indziej, nawet chodząc albo pracując. Jakże wielu nie mogąc czynić tego inaczej, podnoszą myśli serce swoje do Boga i modlą się myślą, nie odrywając się pomimo tego od swoich zajęć, od jakowej roboty, a nawet podróżując. Kto szuka Boga, wszędzie i w każdej chwili Go znajdzie. 

Warunkiem zasadniczym, niezbędnym, do tego aby z Bogiem rozmawiać, jest usamotnienie serca, bez czego nie przydałoby się na nic albo na mało udać się na miejsce najsamotniejsze. "Na cóż się przyda samotność zewnętrzna", powiada święty Grzegorz ,,jeżeli nie będzie wewnętrznej?" Lecz aby zażywać samotności serca, zawisłej na tem, aby się otrząsnąć z myśli i uczuć ziemskich, nie koniecznemi są puszcze i jaskinie. Ci, którzy zmuszeni są mieć do czynienia ze światem, byle mieli serce wolne od upodobań światowych, mogą dochować wszędzie, nawet wśród wrzawy ludnego miasta i w ciągu najrozmaitszych zajęć, samotność serca i zjednoczenie z Bogiem. Żadne zajęcie mające na celu spełnienie woli Bożej, nie narusza samotności serca. Święta Katarzyna Seneńska była sercem ciągle zjednoczona z Bogiem, wśród zajęć gospodarskich, któremi ją rodzice u myślnie ciągle obarczali, aby ją oderwać od ćwiczeń pobożnych. Krzątając się około gospodarstwa domowego, ciągle była zamknięta w samotni swego serca, które nazywała swoją celką, i w niem ani na chwilę nie przerywała rozmowy ze swoim Boskim Oblubieńcem.

Wszakże ,jeśli to jest możliwem, należy dla odbycia modlitwy myślnej wybrać sobie miejsce spokojne. Zbawiciel powiedział: Ty zaś, gdy modlić się będziesz, wejdź do komnaty twojej i zamknąwszy drzwi, módl się Ojcu swojemu w skrytości. -"Cisza i uspokojenie się zdała od wszelkiego zgiełku" pisze święty Bernard, "podnosi duszę do Boga i nie jako zmuszają rozmyślać nad tem, co niebieskie."

Lecz najwłaściwszym miejscem na odbywanie modlitwy myślnej jest kościół. Zdaje się, że Pan Jezus w szczególny sposób łaskawie wysłuchiwać raczy prośby, które do Niego zanosimy przed przenajświętszym Sakramentem; gdyż zwykle tam On najobficiej udziela światła i łask Swoich, odwiedzającym Go w tej tajemnicy utajonego. Przebywa On na ołtarzach nie tylko na to, aby być pokarmem dusz przyjmujących Go w Komunii świętej, lecz oraz aby w każdej chwili być dostępnym dla każdego spragnionego Jego obecności. Pobożni pielgrzymi udają się do świętego domku Loretańskiego, w którym za życia Swego przebywał Pan Jezus; a także i do Jerozolimy, gdzie umarł na krzyżu. Lecz do jakże tem gorętszego uczucia pobożności powinniśmy się pobudzać, gdy się znajdujemy przed ołtarzem, na którym osobiście przebywa tenże Pan nasz, który żył niegdyś na ziemi i umarł na Kalwaryi! Nie każdemu wolno rozmawiać z mocarzam i ziemskimi; lecz wszyscy i najznakomitsi i najprostsi ludzie, bogaci i ubodzy, rozmawiać możemy ile razy nam się to spodoba, z Królem niebieskim w przenajświętszym Sakramencie obecnym, a możemy tam obcować z Nim tak długo jak się nam to spodoba, przedstawiać Mu nasze potrzeby, i prosić Go o łaski. Tam Pan Jezus udziela posłuchania wszystkim, wysłuchuje i pociesza każdego który Go wzywa.



Św. Alfons Liguori. ,,O modlitwie myślnej czyli medytacyi " str.108-113

środa, 11 sierpnia 2021

Za Boskiego Króla. "Głos Karmelu.

ZA BOSKIEGO KRÓLA

"GŁOS KARMELU"






To nie legenda.

To nie jedno z tych zmyślonych opowiadań, pełne upiększeń, aromatycznych woni sztucznej dramaturgii.

To fakt historyczny naszych dni.

I.


Brudna izba jednego z niezliczonych więzień w Meksyku. Na ławie siedzi młody jeszcze mężczyzna p. Betanzos. Głowa wsparta na dłoniach, twarz zdradza bolesną walkę wewnętrzną.

To walka straszna!

Był zdrowy, szczęśliwy. Założył miłe gniazdko rodzinne. Czuł w sobie siły, energię do pracy, żywił tak słodkie nadzieje...

Nagle... ostatniej nocy do mieszkania wpadają zbiry, wysłannicy tyrańskiego rządu meksykańskiego i zakuwają go w kajdany jak zbrodniarza.

Krótki sąd na policji i... Betanzos skazany na śmierć za "zbrodnię", że... spełniał praktyki swej wiary katolickiej!

I teraz czeka na spełnienie wyroku.

Tam, w miłym domku została młoda żona i jedyny 8-letni synek. Dziecko ukochane, radosne jak kwiatek wiośniany... już go nie zobaczy.

Piersią ojca targnął bolesny szloch. To wszystko musi opuścić, teraz... gdy radośnie zaczął kosztować szczęścia... Ból wciskał się coraz głębiej w duszę.

Po co Bóg dopuszcza to straszne nieszczęście? Dlaczego pozwala, by garstka katów znęcała się nad tylu milionową ludnością katolicką, by brutalną stopą deptała kwiaty niewinnego szczęścia? Dlaczego on sam ma tracić młode życie? Dlaczego? – – –

Serce tłukło się gwałtownie, w głowie wirowały myśli, czuł że traci siły i moc wiary...

Na próżno rzucił się na kolana, starał się modlić, w myślach podniosłych znaleźć ukojenie... Natura, pragnąca życia stawiała opór nieprzezwyciężony.

Twarz Betanzosa oblał zimny pot.

O gdyby można było przyjąć Komunię świętą... wtedy nie zabrakłoby siły...

Za ścianą dały się słyszeć kroki... pewnie kaci już idą. Podszedł gorączkowo do okna i zobaczył... swą starą poczciwą służącą. Wyciągała z zawiniątka posiłek dla niego. Nie takiego pokarmu on łaknie!

Szybko wyciągnął notes i napisał tylko te słowa: "Przyślijcie mi Komunię świętą, potrzebuję siły, by umrzeć".

Rzucił przez okno kartkę. Służąca uchwyciła ją i oddaliła się szybko.


II.

Prowizoryczna kapliczka w piwnicy domu.

Na ołtarzu płoną cicho świece... Kapłan sędziwy sprawuje Najświętszą Ofiarę. Gromadka wiernych tonie w cichej modlitwie.

Tuż przed ołtarzem klęczy młoda niewiasta z małym chłopczykiem. Twarz jej blada, oczy zwracają się co chwilę na dziecko, które klęczy nieruchomo, zatopione całe w modlitwie.

To żona p. Betanzosa ze swym synkiem, który dziś ma przyjąć po raz pierwszy Komunię świętą.

Po Agnus Dei, kapłan zwraca się do chłopczyka z rzewnymi słowy: "Po raz pierwszy wstępuje Jezus do twego serduszka, a z Nim zstąpi na ciebie moc, która ci pomoże wszystko znieść, nawet życie poświęcić i to może niedługo... dla swej wiary. Gdy Jezus już będzie w twym sercu, drugą Hostię złożę na twej piersi, byś Ją zaniósł swemu ojcu, który tam w więzieniu czeka na ten «Posiłek»...".

Matka wybucha płaczem. Chłopczyk zbliża się do ołtarza... Jezus wchodzi do jego duszy...

Po Mszy św. kapłan składa Hostię Najświętszą spowitą w maleńkim korporale na piersi chłopca.

"Idź dziecko, bo czas nagli. Ojcu twemu bardzo trzeba siły!". Uścisk i gorący pocałunek matki i chłopczyk, cały rozpromieniony, odchodzi szybko.


III.


Przed więzieniem przechadzają się żołnierze pełniący straż. Do nich zbliża się chłopczyk.

– Czego chcesz tutaj? – pyta jeden z nich.

– Chcę pożegnać tatusia.

– Jeszcze co!

– Bardzo proszę pana.

– Obejdziesz się bez tego.

Snać jednak nie był to zły człowiek, bo wkrótce wpuścił chłopczyka na dziedziniec więzienia.

Tutaj pełno żołnierzy o zbójeckim wyglądzie, bo też większość z nich to same męty społeczeństwa i opryszki, znajdujący tani chleb u władzy meksykańskiej, bo stanowią jej głośną podporę. Słychać przekleństwa, ordynarne żarty, rozbestwione śmiechy. Chłopczyk zbliża się do bramy.

– Czego chcesz? – pyta strażnik.

– Chcę pożegnać tatusia.

– Ha, ha, takiś czuły.

– Bardzo proszę pana.

– Wynoś się stąd, bo nie można.

Zbliżają się zewsząd zbiry i otaczają chłopczyka, który drży cały ze strachu, by nie odkryli jego skarbu.

– Bardzo proszę pana, tatuś jutro ma umrzeć... już go nie zobaczę.

– Za co ma umrzeć?

– Bo jest katolikiem.

– Dobrze mu tak, precz z Kościołem i z Bogiem! – wołają zbiry.

– A tyś też katolikiem? – pyta dalej jeden chłopca.

Dziecko podnosi dumnie głowę:

– Jestem katolikiem i zawsze będę!

– Czekaj, my cię oduczymy tej zuchwałości, wołaj zaraz: "precz z Kościołem, niech żyje Calles!".

Chłopczyk milczy.

– Powtórz, precz z Kościołem, słyszysz?

– Nie powiem nigdy tego!

– Nie powiesz? – brutalna łapa wymierza policzek chłopcu.

– Powtórz, precz z Kościołem.

– Niech żyje Kościół! – woła chłopczyna.

Spadają jeden po drugim policzki, uderzenia ciężkich pięści, barbarzyńskie znęcanie się tych zwierząt dzikich, nad niewinnym jagniątkiem.

Od ciężkich uderzeń, oczy, usta, nos chłopczyny nabiegają krwią, przyciska coraz mocniej swój skarb do piersi, wreszcie chwieje się i upada, szepcąc: "Niech żyje Chrystus-Król!".

– Teraz trzeba go zaprowadzić do ojca, niech się z nim pożegna – mówi któryś ze zbirów. Chwyta ordynarnie dziecko za szyję, wchodzi do gmachu i wrzuca go do izby, gdzie był zamknięty p. Betanzos.

Przerażony ojciec podnosi dziecko, cuci... chłopczyk podnosi oczy, poznaje ojca... Odrywa ręce od piersi i szepce: ko... mu... unia... Ojciec rozpina koszulę dziecka, widzi białe zawiniątko... Zrozumiał wszystko!...

Rzuca się na kolana, całuje bohaterskie dziecko. Oczy chłopczyka błyszczą na chwilę blaskiem szczęścia i radości, poczym zamykają się... na zawsze.

A ojciec z niepokalanego ołtarza męczeńskiej piersi swego dziecka wziął Komunię św., by Nią umocnić swą słabnącą duszę.

I nie zabrakło mu siły!

Z pogodnym obliczem, z okiem błyszczącym radością i świętą dumą męczeństwa stanął pod murem, naprzeciw luf karabinowych. Przed samym rozstrzelaniem wołał jeszcze donośnie: Niech żyje Chrystus-Król!

A gdy przeszyte kulami ciało zwaliło się na ziemię, dusza podążyła radośnie tam, w ojczyznę niebieską. A naprzeciw niej wyszła z powitaniem duszyczka bohaterskiego dziecka.


* * *

To nie legendy, to fakty.

Dzieje pierwszych wieków chrześcijaństwa powtarzają się, sceny katakumbowe wracają...

Chrystus jednak niezwyciężony, prześladowanie łamie tylko słabych, oczyszcza ziarno z plew.

Bądźmy więc gotowi, by w razie potrzeby stanąć po stronie bohaterów!

K. b.


–––––––––––



"Głos Karmelu". Miesięcznik szkaplerzny zakonu OO. Karmelitów Bosych w Polsce pod patronatem świętego Józefa i świętej Teresy od Dzieciątka Jezus. Rok IX. Nr 10. Październik 1935, ss. 334-336. (1)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).



Z:  http://www.ultramontes.pl/za_boskiego_krola.htm?fbclid=IwAR206376GiYBeanOsdwVa23GMgZ5l7-6oBWQh_arxwdDoWOVQHRRpITi3JU